„Mała, dygocąca, krucha istota.” cz2.
Wsiedli do samochodu. Włączył silnik i ustawił klimatyzacje by było cieplej. Popatrzył na nią. - Nikodem jestem, ale wszyscy mówią do mnie NIK – przedstawił się.
- Karolina – powiedziała oschle jakby to imię było najgorszym słowem pod słońcem.
- Formalności mamy za sobą, mam nadzieję, że opowiesz mi co cię tknęło by znaleźć się na tej krawędzi?
- życie, ludzie, wszystko- odpowiedziała z rozżaleniem.
- Nie jesteś głodna? Jadę właśnie na obiad, może zechcesz mi towarzyszyć?.
- A później łóżko i mnie wystawisz za drzwi? – sama nie wiedziała, że powiedziała to na głos
- Nie, nic z tych rzeczy,. Chciałem tylko usłyszeć twoją historię i głodny jestem, bo od rana nic nie jadłem. Ale możemy posiedzieć i tutaj jeśli burczenie w moim brzuchu nie będzie ci przeszkadzać. Obiecuję, nic nie zrobię wbrew Tobie.- powiedział speszony. „ O czym ona u licha myślała. Chciałem tylko coś zjeść”
„ O rany co ja gadam”- zrobiło jej się głupio- chciał być miły”
- Przepraszam, możemy jechać, byś coś zjadł. Nie chce byś głodował przez wariatkę
- ok. – W łączył bieg i powoli zaczęli ruszać
- Zapnij pasy , chyba nie chcemy płacić mandatu – zerknął na nią ukradkiem.
Posłusznie to zrobiła i skuliła się niczym małe dziecko.. zagubione i wystraszone.. Była już jesień, z drzew spadały liście, a wiatr rozsypywał je po ulicach. Ktoś pospiesznie przemykał chodnikiem, a ona zadawała sobie pytanie "dlaczego?" Dlaczego ide do przodu? ,chociaż ciemność nicości mnie otacza? Moje serce zaczyna szaleć, raduje się, dlatego? Nie jestem już sama, ja i moja droga . Zaparkował pikapa
- Idziemy? – zapytał
- Idź , ja poczekam – odpowiedziała i jeszcze mocniej zwinęła się w kulkę.
- Ja chcę, byś poszła ze mną – poprosił
- nie ma pieniędzy – znów łzy zalśniły w jej oczach
- Ja funduje, to będzie zapłata za twoje opowiadanie,. Ok.
-Dobrze – odrzekła i odpięła pasy.
Potulnie wyszła z samochodu zgarbiła się , by być niewidzialna Wysiadając poczuła chłód, nie czuła go wcześniej, kiedy szła nad przepaść na śmierć, zakończenie tego nędznego żywota . „. Jak mam wyjść do ludzi skoro wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy ?” Wygładziła sukienkę.. Wyciągnął dłoń . Niepewnie podała mu swoją. Ruszyli w stronę małego lokalu. „Ciepła i przytulna atmosfera” pomyślała. Wystrój skromny lecz urokliwy. Unosił się wokół przyjemny zapach jedzenia i kawy. Nie było wiele ludzi, usiedli w kącie. Podeszła rudowłosa kelnerka.
- Dzień dobry - przywitała ich uśmiechem i podała jadłospis.
- Dzień dobry -odrzekł Nik odwzajemniając uśmiech.
- Na co masz ochotę? – spojrzał na nią . Jego oczy błyszczały jak dwa niebieskie kamienie.
- Nie wiem, byle co – odpowiedziała beznamiętnie.
- A co lubiłaś jak taka obojętna nie byłaś?
- Jadłam sałatki , aby dobrze wyglądać i po co ? .
- A jak się nie odchudzałaś?.
- Lubiłam schabowego z pieczarkami i frytki, ale tu tego nie ma - Są zawijane z pieczarkami, może być?
- Może .
- Mogę przyjąć zamówienie? Kelnerka pojawiła się w odpowiednim momencie
- Tak . dwa razy zawijane z pieczarkami z frytkami , do tego zestaw surówek, poproszę.
- Coś do picia dla Państwa?
- Dla mnie Herbata z cytryną, Karolino co dla ciebie?
- To samo poproszę- odrzekła patrząc gdzieś ponad nim.
Kelnerka przyjęła zamówienie i z uśmiechem ulotniła się.
- Dlaczego stałaś nad tą przepaścią?
- Od czego zacząć?- nieprzenikliwa twarz i martwe oczy stawały się cieplejsze
- Od początku najlepiej. Zacznij od początku – usiadł wygodniej.
-Dobrze, ale możemy najpierw zjeść? Chyba poczułam się głodna – lekki uśmiech pojawił się w kącikach ust. „Jak ona pięknie wygląda” uśmiechnął się do siebie.
Siedzieli nie mówiąc nic, dopóki kelnerka nie przyniosła zamówienia. Nie pamięta