Skrwawione chusteczki
- Cóż. Jak to twoja matka mówiła. Zawsze byłem egoistą. Ale dajmy temu spokój. Powiedz mi co u ciebie?
Nie ma to jak luźne rozmowy o byle czym. Nic tak nie ogłupia jak rozmowa o pracy, pogodzie, znajomych i innych bzdetach które nas bezpośrednio nie dotyczą. Wszystko jedno czym wypełniamy czas o ile spędzamy go z kimś na kim nam zależy. Na chwilę udało mi się ją odciągnąć od poważnych tematów. Jednak czułem jak coś w niej dojrzewało. Jakieś uczucie dotknęło punktu kulminacyjnego i wypłynęło na wierzch
- Tato możesz mi powiedzieć dlaczego nas opuściłeś?
Spytała nagle. Słowa wypadły z ust jej błyskawicznie, jakby były ściśnięte między zębami przez kilkanaście lat. Było tak niewątpliwie.
- Po prostu zdałem sobie sprawę, że nigdy nie kochałem twojej matki – odwróciłem od niej wzrok i zacząłem mówić jakbym czytał tekst napisany na przeciwległej ścianie - Nie nauczono mnie kochać. Na nieszczęście całego świata i wszystkich niekochanych dzieci. Aby zapłodnić kobietę wystarczy kropla spermy a nie duża dawka miłości. Chciałem Ci oszczędzić tego co ja przeżyłem. Bo zdałem sobie sprawę z tego, że zło lepi się do człowieka jak plama której nie sposób wyprać. Człowiek niesie tą chorobę z sobą i zaraża a innych. Takich ludzi powinno się odizolować, bo nie ma dla nich lekarstwa. Oczywiście próbowałem się zmienić. Szukałem prawdziwej miłości. Kogoś kto mnie zrozumie bez słów. Kogoś z tym samym kamieniem na sercu. Dlatego opuściłem twoją matkę. Ona nigdy mnie nie rozumiała. Kochała, ale nie mogła do mnie dotrzeć. Była szczęśliwa dopóki nie poznała mnie. Dawałem jej więcej bólu niż radości, więc ją opuściłem. Wydawało mi się to wtedy logiczne.
Odlepiłem wzrok od pustej ściany i spojrzałem na nią. Nie podobała się jej ta odpowiedź. Chwyciłem więc jej dłoń i wyszeptałem
- Ale ciebie zawsze miałem w sercu. Gdziekolwiek byłem i cokolwiek robiłem. Przecież wiesz, to dla ciebie pisałem. Nie czytałaś?
- Czy mógłbyś mnie chociaż raz okłamać, tak jak to robią normalni rodzice? – Odparła spokojnie, prawie bez emocji.
- Byłem aż tak złym ojcem? Bo mówiłem Ci prawdę?
- Nie. Ciebie wcale nie było!
Prawda zawsze boli. Ta wypowiedziana głośno przez najbliższych boli najmocniej.