Rytuał
aczyna płakać. – Przecież nie znosiłeś tej suki.
- Kurwa, człowieku, to myśmy ją zabili! – jęknął Jacek, zalewając się łzami.- Jesteśmy mordercami, wezwaliśmy go, a teraz on przyjdzie po nas!
- Podupczyło ci się w głowie! Kto po nas przyjdzie? O czym ty bredzisz? – Seba złapał Jacka za ramiona i potrząsnął nim z całej siły.
Ten spojrzał na przyjaciela nieobecnym wzrokiem.
- Ten Niemiec bez twarzy. Ten, którego czaszki użyliśmy do wezwania ducha. Pozabija nas tak, jak zabił Kowalską.
Sebastian z Marianem popatrzyli na Jacka jak na wariata. Maniek popukał się w czoło.
- Masz gorączkę chłopie. Wyśpij się, wypoć, zwal konia i przestań pierdolić głupoty, bo normalnie mnie osłabiasz taką gadką. Skąd ty żeś tego Niemca wytrzasnął? Filmów się naoglądałeś? To wszystko to czysty przypadek. Miała raka, a rak potrafi zabić człowieka w przeciągu kilku dni. Lepiej się martw, żeby nie pokapowali, że to my odprawiliśmy w bunkrze rytuał, bo będziemy mieli o wiele bardziej przedupczone niż gdybyśmy spotkali tego twojego szwaba. Choć Seba, dajmy mu odpocząć, bo najwyraźniej chłopak jest przemęczony.
- Siema – mruknął Sebastian, po czym obaj wyszli.
Jacek został sam.
5.
Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju. Leżał, wpatrzony w szare niebo za oknem, rozmyślając o tym co zrobił. Przyczynił się do śmierci człowieka. Nie zabijaj – tak brzmiało piąte przykazanie. Jacek je złamał. Zabił. Nawet, jeśli nie własnymi rękami, to z pomocą sił z tamtego świata, które sam sprowadził. Ten żołnierz bez twarzy, kim mógł być? SS-manem, mordującym bez litości wieśniaków z okolicznych wsi? A może tajnym agentem Wermachtu, zdekonspirowanym i rozstrzelanym przez żołnierzy Armii Krajowej?
Poczuł przemożną potrzebę pójścia do spowiedzi. Czy jednak uzyskałby rozgrzeszenie? Czy jeśli wyjawi księdzu co zrobił, demon zostawi go w spokoju? Co do tego nie mógł mieć pewności. Aby odgonić natrętne myśli, włączył telewizor. Na jednym z kanałów nadawano właśnie program o Oświęcimiu. Prezenter opowiadał o torturach, jakim Niemcy poddawali ciężarne żydówki. Jedną z nich było dźganie bagnetem w brzuch kobiety i wyrywanie płodu. Jackowi włosy na głowie stanęły dęba. Natychmiast zmienił stację. Jedynka, dwójka, trójka – na wszystkich leciało to samo!
Chciał wyłączyć odbiornik, jednak pilot przestał działać. Jak oparzony wyskoczył spod pościeli i wyciągnął wtyczkę z kontaktu. Telewizor grał dalej. Jacek zwalił się na łóżko. Zaczął płakać, bić pięściami w kołdrę i głośno się modlić.
- Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, wieczne odpoczywanie racz im dać Panie… - powtarzał jak mantrę.
Łudził się, że to pomoże. Że duch, w intencji którego wypowiadał te słowa, zlituje się i odejdzie.
Nagle w drzwiach wejściowych szczęknął klucz. Odbiornik zgasł. To matka wróciła z pracy.
- Jak się czujesz, kochanie? – zapytała, wchodząc do pokoju.
Chłopiec spojrzał na nią czerwonymi od płaczu oczyma.
- Chyba mam zapalenie spojówek – wyjąkał.
Miał nadzieję, że dzięki temu zdoła jakoś wytłumaczyć, czemu wygląda jakby cały dzień przeryczał. Matka łyknęła haczyk.
- To pewnie od tej telewizji – stwierdziła. – Powinnam mieć gdzieś świetlik. Zaparzę ci, to sobie położysz na powiekach. A jak do jutra nie przejdzie, odwiedzimy okulistę.
Kiedy wyszła, odetchnął z ulgą. Zamknął oczy i spróbował zasnąć, jednak natrętne myśli o Kowalskiej napływały mu do głowy nieprzerwanym strumieniem.
- Zabiłeś ją! To twoja wina! Jesteś mordercą! A teraz on przyjdzie i po ciebie! – dziwny, metaliczny głos rozbrzmiewał w jego umyśle. Jacek dostał gęsiej skórki.
Czemu się na to zgodził? Dlaczego przystał na propozycj