Róże w czerni cz-7
- Wiem, byłem nieźle wstawiony.
- A dzisiejsze twoje zachowanie? Sądzisz, że było normalne? Nie mogę ci obiecać, że zostaniemy przyjaciółmi… Spojrzała mu prosto w oczy i uśmiechnęła się kącikiem ust. – Na przyjaźń trzeba sobie zapracować, a dla ciebie to zbyt trudne – dodała po chwili.
- A jak dowiodę, że bardzo się mylisz? Co wtedy, będzie?
- Wybacz, ale nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Wydaje mi się, że ty już taki jesteś, że nikt cię nigdy nie nauczył szacunku dla drugiego człowieka. Myślisz, że za swoje parszywe pieniądze wszystkich możesz kupić i nakazać robić, co tylko rozkażesz. Czy nie mam racji? Zapamiętaj sobie jednak, że ze mną, nigdy ci się nie uda.
- Co ty wygadujesz? Jak możesz mnie osądzać, skoro wcale nie znasz, dlaczego mnie prowokujesz? Przyszedłem z gałązką oliwną, a ty się ciskasz? Czy tak się traktuje gościa? Miła jesteś gospodyni, nie ma co – burknął.
- Wcale cię nie zapraszałam w gości – odcięła.
Potem, stanęła przed nim i powiedziała zdecydowanym głosem
- Nie chcę zostać twoim wrogiem, Arturze. Ale przysięgam, gdy jeszcze raz mnie zranisz, to będziesz tego żałował do końca życia.
- To znaczy, że mi grozisz?
- Nie, wyprzedzam tylko fakty. Nie obchodzi mnie, co robisz, ale pamiętaj, ode mnie masz się trzymać z daleka.
Wstał i pokręcił głową. Objął ją i patrząc prosto w oczy – powiedział bardzo spokojnie:
- Źle mnie oceniasz, Kinia. Czy myślisz, że jestem potworem i nie potrafię docenić prawdziwej kobiety?
- A potrafisz? – spytała, próbując się wyzwolić z jego ramion.
- Tak. Na pewno się przekonasz, że potrafię.
Kinga spojrzała na zegarek, a Artur zrozumiał, że ma sobie pójść.
- Będę się zbierał, bo już późno – odezwał się po chwili.
Nie zatrzymywała go. Uśmiechnęła się zagadkowo i przypomniała uszczypliwie:
- O nocy poślubnej, chyba nie zapomniałeś? Przecież obiecałeś Anecie, a znając ją, na pewno się niecierpliwi.
- Nie, nie zapomniałem o nocy poślubnej. Mogę ją spędzić, ale wyłącznie z tobą – odparł oblizując usta.
- Jeśli to żart, to kiepski żart! – odpowiedziała dość ostro.
- Nie, to nie był żart. Mówiłem całkiem serio, mały kotku.
- Więc w przyszłości, najpierw się zastanów nim coś głupiego palniesz. Pamiętaj! Nie znoszę niemoralnych propozycji.
- Boże! Dziewczyno, o czym ty mówisz? Jaka niemoralna propozycja? – spytał, nie ukrywając oburzenia.
- Przepraszam, jeśli cię uraziłam – powiedziała lekceważącym tonem. - Jednak proszę cię, gdy na przyszłość mnie obrazisz, miej odwagę, by mnie przeprosić – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Przepraszam, za wszystko, co powiedziałem i to dobre, i to złe – odezwał się ze skruchą. Objął ją delikatnie i zaskoczył krótkim pocałunkiem w usta.
- Tego nie ma w umowie – syknęła, grożąc palcem.
- Grożenia palcem, też nie. Aby się to więcej nie powtórzyło, bo go odgryzę – rzekł przyciskając zębami jej palec.
- Auł! – krzyknęła.
Wyjął palec ze swoich ust i dwa razy go pocałował.
- Żartowałem, ale następnym razem naprawdę odgryzę – rzekł, siląc się na powagę.
- Nie będzie następnego razu – odparła gniewnie. – A teraz możesz już wyjdź, bo jestem bardzo śpiąca i marzę tylko o posłaniu.
- A nocy poślubnej, nie będzie? – spytał niepewnie.