Róże w czerni cz-7
- Nie! Nie było wesela, nie będzie nocy poślubnej – powiedziała dając znak paluszkami, by sobie poszedł.
Stał w progu i patrzył na nią, kręcąc głową.
- Życzę, by ci się przyśniły najgorsze koszmary – powiedział wesoło.
- Nie grozi mi to, bo największym moim koszmarem, jesteś ty.
- Nieprawda, Kinia. Jeszcze się przekonasz, że jestem całkiem miłym gościem.
Gdy wyszedł, zamknęła drzwi na dwa zamki i odetchnęła z ulgą. - Boże! – rzekła sama do siebie. - Z tym facetem nie pójdzie mi łatwo, muszę się mieć na baczności i czuwać nad sytuacją. Chociaż – zastanowiła się. - Nie da się ukryć, że jeśli zechce; potrafi być miły. A może to całe jego zachowanie, to tylko pozory i strach przed zakochaniem? W końcu wierzy w te swoje wróżby. Ale co mnie to obchodzi, on nie stawia na mnie, i chwała Bogu.
Anna Kowalczak