Róże w czerni cz-3
- Czy to żart?
- Nie, Arturze, mówię całkiem serio. Ożenisz się w ciągu dziesięciu dni i przywieziesz do mnie swoją żonę. Oczywiście, razem z aktem małżeństwa - dodał.
- Ale to będzie bardzo trudne. Skąd mam tak od razu, wytrzasnąć odpowiednią dziewczynę?
- Oczywiście, trudne by to było dla mnie, ale nie dla młodego przystojnego mężczyzny.
Artur widząc, że dziadek nie żartuje, zerwał się na równe nogi. On chyba zwariował – zaklął cicho.
- Siadaj, Arturze! Siadaj, słuchaj i patrz mi w oczy, gdy do ciebie mówię.
- Zaraz dziadku, niech się zastanowię. To znaczy, że mam się ożenić i przyjechać do ciebie po błogosławieństwo?
- Jest dokładnie tak, jak mówisz. Widzę, że bardzo szybko wszystko pojąłeś.
- A dziecko, też mam zaraz zrobić?
Tego nie powiedziałem. Natomiast, kiedy się już ożenisz, to zaczniesz rozkręcać swój biznes, bo jak widzisz, do końca roku nie zostało zbyt wiele czasu, a wszystko powinno być jak najprędzej zrealizowane.
Artur potarł ręką czoło, jakby chciał pozbierać wszystkie myśli, które się gdzieś rozpadły na drobne szczątki. Po chwili odezwał się bardzo spokojnie.
- Nie możesz tej żony, odłożyć na dalszy plan? Pomyśl, dziadku. Jakby to było cudownie, gdybyśmy wspólnie zamieszkali. Nie mielibyśmy przed sobą, żadnych tajemnic. Byłoby całkiem fajnie, co ty na to? Poznałbyś moje dziewczyny, może w końcu wspólnie wybralibyśmy tą właściwą.
Dziadek zmarszczył czoło, spojrzał na Artura i obrzucił go tajemniczym uśmiechem.
- To jest niemożliwe – odburknął.
Arturowi nie wystarczyła odpowiedź dziadka, więc spróbował z drugiej strony.
- A ty dziadku, miałeś żonę? – zaskoczył go pytaniem.
- Może i miałem, ale teraz nie o mnie mamy mówić, tylko o tobie – odezwał się dość ostro. – Ja wcale nie chcę, żebyś poszedł w moje ślady, bo dla ciebie będzie lepiej, gdy założysz szczęśliwą rodzinę, której tak naprawdę nigdy nie miałeś – powiedział nieco łagodniej.
-Więc, jaka ma być ta żona, by ci się spodobała?
- Posłuchaj mnie uważnie, to zrozumiesz jaka. Żonaty mężczyzna, powszechnie uważany jest za głowę rodziny, ale potrzebna jest mądra żona, która będzie szyją, by tą głową kierować. Teraz już wiesz, jakiej od ciebie oczekuje żony. Prawda? Artur pokiwał głową. Wcale nie był zachwycony planem dziadka, nie wiedział jednak jak się jemu sprzeciwić. - Jeszcze jakieś pytanie? - spytał dziadek.
- Tak. Po co ten wielki pośpiech, przecież mam jeszcze czas. Chciałbym się najpierw jako tako urządzić, a potem dopiero założyć rodzinę – młody człowiek bronił się jak mógł. Jednak uparty starzec nie dawał za wygraną.
- Przecież wiesz, że wiążę z tobą pewne plany, czyż nie obiecałem, że będziesz bogaty? Właśnie nadszedł czas na zrealizowanie twych marzeń, tylko warunkiem ich spełnienia jest małżeństwo.
- Czyli już z góry jest wszystko ukartowane, a ja bez najmniejszego sprzeciwu mam robić, co mi każesz?
- Nie, nie musisz. A może wolisz odrzucić olbrzymią fortunę, którą chcę ci przekazać? – droczył się dziadek.
- Ale dlaczego mam tak mało czasu, przecież małżeństwo to decyzja na zawsze. Skąd mogę wiedzieć, że nie zmarnuję życia w nieudanym związku? – głośno myślał młody.
- Musisz mieć oczy i uszy otwarte, obserwować kandydatkę, by dokonać właściwego wyboru. Zresztą jestem osobiście przekonany, że małżeństwo jest zawsze ryzykiem. Można drugą osobę bardzo dobrze znać, natomiast źle trafić i odwrotnie, znaleźć prawdziwy skarb. Więc jak będzie, podejmujesz wyzwanie? – dopytywał się dziadzio.