Róże w czerni cz-3
- Zgadza się Arturze, ja też to pamiętam.
Artur śmiał się radośnie, jak dawniej, kiedy był małym chłopcem i cieszył się z każdej wizyty dziadka w bidulu. Usiadł na kozetce obok niego, przyłożył jego pomarszczoną dłoń do swojego policzka, jak za dawnych lat. Patrząc mu w oczy opowiadał o wszystkim, niczego nie wyolbrzymiał i nic nie ukrywał. Prosił, żeby opuścił dom seniora i przeprowadził się do niego. Zapewniał, że niczego nie będzie mu brakowało, ponieważ otoczy go troskliwą opieką, jak on kiedyś otoczył jego. Ale dziadek kręcił przecząco głową. Podkreślał, że nie zamierza niczego zmieniać, bo sam z pełną świadomością dokonał tego wyboru. Natomiast prosił wnuka, by wreszcie pomyślał o swojej przyszłości.
- Nadszedł czas Arturze, byś się ustatkował - rzekł poważnym głosem. - Wiem, masz dopiero dwadzieścia cztery lata. Ale pamiętaj! Jeżeli nie osiągniesz zamierzonego celu, do trzydziestu lat. Nie osiągniesz go nigdy, bo po trzydziestce będzie już za późno.
Artur klepał dziadka po ramieniu i zapewniał, że nie należy do ludzi, którzy przegrywają.
- Zobaczysz, dziadku. Jeszcze w tym roku rozkręcę swój biznes. Przysięgam. Jeszcze się doczekasz, by podziwiać, co stworzyłem.
- A kiedy się ożenisz, Arturze? - spytał znienacka dziadek.
- Nie wiem, jeszcze o tym nie pomyślałem.
- To znaczy, że nie masz dziewczyny?
- Owszem mam, tylko takie na jedną noc.
- Źle robisz! Powinieneś się ożenić i mieć tylko jedną kobietę, która stworzy ci ognisko domowe i urodzi dzieci. Czy mam rozumieć, że nie znalazłeś do tej pory żadnej wartościowej damy?
- Zgadłeś dziadku. Mam dziewczynę, ale w tym tkwi problem, ja nie mogę się z nią ożenić.
- Mężatka?
- Nie.
- Może ma nieślubne dziecko?
- To byłby, najmniejszy problem.
- Więc, co? Wyjąkaj wreszcie!
Artur widząc nieciekawą minę dziadka – zmarszczył nos.
- Posłuchaj, dziadku. Ona nie nadaje się na żonę i matkę moich dzieci. Nie jest dobra, mądrością też nie grzeszy. Jedyna jej zaleta, to uroda. Jest tak ładna, że żaden mężczyzna nie przejdzie by nie zatrzymać na niej wzroku.
- A ty jesteś zazdrosny, przyznaj się?
- Wyobraź sobie, że to mnie nie wzrusza. A wiesz, dlaczego? Bo za mną też się dziewczyny oglądają.
Dziadek roześmiał się wesoło.
- Uważaj Arturze, bo wpadniesz w samouwielbienie i staniesz się ,,narcyzem‘’- rzekł po chwili. - Ale wracając do tej ładnej panny. Masz rację, ładna miska jeść nie da, skoro będzie pusta.
Nabrał w płuca powietrza i obrzucił wnuka tajemniczym spojrzeniem.
- Posłuchaj mnie uważnie, drogi chłopcze, jaką mam dla ciebie propozycję – odezwał się ciepło.
- Nie mogę się doczekać, co to za propozycja?
Dziadek potarł ręką czoło, jakby zastanawiał się, od czego zacząć i w jakim świetle przedstawić mu swoje żądania. Natomiast Artura, chociaż paliła ciekawość i siedział jak na rozżarzonych węglach, robił wrażenie człowieka na wskroś spokojnego. Uniósł dumnie czoło i badawczo spojrzał w oczy starca. Dziadek widząc chłodne spojrzenie wnuka, utkwione w siebie – uśmiechnął się do niego, potem pospieszył z wyjaśnieniem.
- Nie martw się, Arturze. To, co usłyszysz, nie będzie takie straszne.
- W takim razie mów prosto z mostu, dziadku!
- Posłuchaj mnie uważnie, drogi chłopcze. W okresie jednej dekady, musisz znaleźć sobie porządną dziewczynę i się z nią ożenić.