Rozdział V
ę co powiesz, bo możesz kogoś bardzo zranić kilkoma słowami wbitymi jak szpilka w oko. Stara kobieta opuściła głowę i zalała się łzami.
- Mamo! Przestań. To zła przeszłość. Trzeba o niej zapomnieć a brać z sobą, tylko to co dobre. Ważne, że wydałem książkę. Przynajmniej raz dokończyłem coś co zacząłem.
- Oj, tak. - wytarła łzy do haftowanej chusteczki - Ojciec byłby z ciebie dumny.
- Nie. Nie byłby. Zresztą nie robiłem tego dla niego. On pewnie wolałby żebym wstąpił do wojska, policji lub robił cokolwiek ''męskiego''. A ja wybrałem coś zupełnie innego i przegrałem. Pewnie by ze mnie teraz szydził.
- Tego nie możesz wiedzieć, przecież osiągnąłeś sukces, piszą o tobie w gazetach. Tylko za jaką cenę? Jak ty teraz będziesz żył? Znajdziesz jakąś normalną kobietę z taką twarzą. Boże drogi! Przepraszam! - Znowu zaczęła wycierać nos w chusteczkę.
- Heh. Będziesz na mnie skazana do końca życia i będziesz mnie całować w lewy policzek. To cała różnica.
Próbował się uśmiechnąć ale ból mu nie pozwolił, matka to zauważyła i zmartwiła się jeszcze bardziej. Musiał udawać, że ból go opuścił i szybko chciał zmienić temat rozmowy na inny aby przestała myśleć o jego twarzy.
- Piszą o mnie? W jakiej gazecie?
Wolałby zostać już sam, udawanie sprawiało mu wiele trudu ale nie potrafił wyprosić matki. Zadał pytanie chociaż w ogóle go to nie interesowało.
Kobieta przestała miętolić mokrą chusteczkę, sięgnęła do torebki i wyciągnęła starannie poskładaną gazetę.
- Dziennik zachodni, w sobotnim wydaniu piszą, że autor besss... Coś po angielsku, nie wiem co to za słowo. Dalej piszą... został napadnięty w swym hotelowym pokoju i okaleczony. Artykuł jest na drugiej stronie i zdjęcie dali te z książki. Jaki ty tu byłeś wtedy przystojny, zupełnie jak ojciec.
I znowu się rozpłakała ale Konrad zignorował lament matki, ocknął z letargu i otworzył szeroko jedno oko niedowierzając własnym uszom.
- Mamo co ty powiedziałaś? Co napisali? Autor czego?
Kobieta uspokoiła się, rozłożyła gazetę i zaczęła powoli czytać, skupiając się na każdym słowie, mrużąc zmęczone smutkiem i wiekiem oczy oraz zwilżając po każdym zdaniu spierzchnięte usta.
- No piszą: W hotelu Qubus miał miejsce brutalna napaść. Nowy, młody, dobrze zapowiadający się pisarz został oblany żrącym środkiem który oszpecił na trwałe twarz...
- Co??? Daj mi ją!
Gwałtownym ruchem wyrwał matce gazetę i z trudem wstał z łóżka aby zbliżyć się do okna. Ledwie co utrzymał równowagę po zrobieniu kilku pierwszych kroków po kilkudniowym bezruchu. Z trudem rozłożył gazetę drżącymi dłońmi aby przyjrzeć się kolorowemu papierze w słonecznym świetle.
Jedno, nie obandażowane oko łzawiło i nie mógł na początku zobaczyć układu strony a co dopiero liter. Przetarł oko, mrugnął kilka razy i ze zdumieniem dojrzał swą postać. Zdjęcie zrobione na prośbę Sonii u zawodowego fotografa, które było umieszczone z tyłu książki, w gazecie zajmowało ćwierć strony, w mózg wbiła mu się gruba trzcionka tytułu krzyczącego: Autor bestselleru oszpecony! Zakręciło mu się w głowie, zaczął czytać głośno i pośpiesznie.
- Nakład pięciuset egzemplarzy rozszedł się szybko po pochlebnej opini krytyków literackich i rezenzji w tematycznej prasie. Jeszcze przed wypadkiem pisarza, zrobiło się głośno o jego książce, ponieważ wydawnictwo w którym autor był zatrudniony wstrzymywało promocje i dostawy swego produktu. W ciągu poprzedniego tygodnia do księgarni w całym kraju dotarła wreszcie nowa dostawa powieści wspomnianego autora i rozeszła się w błyskawicznym tempie...
Gazeta cicho opadła na ziemie jak klonowy liść. Konrad zakołysał się niebezpiecznie, więc przytrzymał się parapetu okna i opuścił głowę.
- Synku, co to oznacza?
Pacjent szarpnął za klamkę szpitalnego okna i otworzył je szeroko, stanął w przeciągu świeżego powietrza i wzią