Kruki

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Było ślisko – powtarza w myślach po raz tysięczny.

Wciąż go prześladuje przerażony wzrok i wyraz twarzy spadającego z dachu kolegi. Nie rozumie, dlaczego nie może pozbyć się tego z pamięci.

Może przez Krzycha?

Krzyczał, że widzi po nim, że coś kręci.

Nic nie widział! Nie myśl o tym!

Ręce mu się trzęsą ze strachu.

Nie jesteś zły. To był zwykły wypadek.

Zawsze uważał się za dobrego człowieka.

 


Niedługo dotrze na miejsce. Dobrze, że zima na razie jest łagodna, jezioro nie zamarznie, a nawet jeśli, to z cienkim lodem kajak poradzi sobie bez trudu.

Polna droga rozdziela zaorane pola. Dwa kruki żerują na jednym z nich. To kolejne takie ptaki, które widzi w ostatnim czasie.

Wciska hamulec. Okno zjeżdża w dół. Silny wiatr uderza w twarz.

– Krrraa, krrraa. – Dobiega z pola.

Wyglądają jak tamte.

Ale to nie mogą być te same, które towarzyszyły im podczas ostatniej nieszczęsnej pracy, to za daleko.

Wszystkie kruki wyglądają tak samo.

Obserwują go.

– Krraa, krrraa, zgniłe kości! Zgniła mgła!

Mariusz wstrzymuje oddech.

Przesłyszało mi się.

– Krraa, krraa, krraa, prawdaa, twoje kości, zapłać!

Ani drgnie.

To nie jest naprawdę.

Lodowaty wiatr mrozi nos i poliki. Szyba jedzie w górę.

– Kruki to bardzo inteligentne ptaki, potrafią mówić, jak papugi – mówi do siebie bez sensu, ze strachu, bo wie, dlaczego je słyszy.

Te nic nie mówiły. Z tobą jest coś nie tak po prostu.

Uważa, że coś ze zdrowiem. Słabo się ostatnio odżywia. I ten stres.

Wiedzą, że to przez ciebie.

Kręci głową. Nie wie, skąd te głupie myśli.

– Cicho już bądź!

Całe szczęście oskarżycielskie esemesy przestały przychodzić.

 


Jest na miejscu. Był tu zeszłego lata, rozmawiał z kilkoma właścicielami domów o fotowoltaice. Przy okazji sprawdził wyspę. W środku jest spora polana okolona drzewami, idealna na obóz. Planował tu przyjechać jak będzie cieplej, ale dobrze mu zrobi zimowy biwak. Radykalna zmiana otoczenia pomoże odwrócić uwagę od tych myśli. Czynności obozowe pochłoną wszystko inne.

Wpadł na pomysł, żeby tu uciec zaraz po tym nieszczęsnym wypadku.

Schować się.

Samochód zatrzymuje się blisko brzegu. Mariusz wysiada. Wiatr nad jeziorem wieje mocniej niż na polach. Woda jest niespokojna.

Rozgląda się czy nie przyleciały za nim kruki.

Jesteś niepoważny.

Ściągnięty z dachu kajak ląduje częściowo na wodzie, a w nim rzeczy: namiot, materac, śpiwór, siekiera, piła, składana koza, patelnia, czajnik, plecak, torba z jedzeniem i inne rzeczy potrzebne do życia.

Spędzi na wyspie trzy dni, co najmniej.

Rzeczy w kajaku przykrywa neopranowym fartuchem, żeby się nie zachlapały. Wsiada i odpycha się wiosłem.

Uwielbia mieć świadomość, że pod nim jest tylko woda, a do dna kilka metrów, może więcej, i to wspaniałe uczucie, kiedy woda unosi kajak razem z nim i całym dobytkiem, kołysze i chlupie o kadłub.

Kierunek – wyspa. Jakieś pół kilometra.

Wczasowicze odwiedzają ją latem.

Nad tym jeziorem jest jeden ośrodek wypoczynkowy, a co za tym idzie, wypożyczalnia sprzętu wodnego. Widział, kiedy był tam rozmawiać o fotowoltaice. Teraz wszystko jest zabite deskami, nikt nie przypłynie.

Panuje ponura auro wkoło. Zieleń dawno zniknęła, niebo jest sine, a woda stalowa. Wiatr smaga twarz. Mocno obciążony kajak płynie wolno.

Wyspa rośnie. Ma jakieś sto metrów długości i siedemdziesiąt szerokości. Drzewa wyciągają w każdym kierunku gołe szpony, jest ich dużo.

Nie będzie widać obozu.

Dobrze, że chociaż na wyspach nie da się wycinać drzew.

Poprzednim razem znalazł tylko dwa miejsca, gdzie można przybić i wyjść na ląd wygodnie.

Dziób kajaka zachrzęścił o kamyki na brzegu. Mariusz wyskakuje na samotny ląd pośrodku wodnej pustki. Świadomość, że nikt tu nie przyjdzie jest wspaniała.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04