Ród Lorenfagów 1
-Nooo...- Ścibor musiał się chwilę zastanowić nad słowami siostry- Co racja, to racja...- przyznał- Ale rodzice mnie zabiją.
-Dlatego musimy to utrzymać w tajemnicy- oznajmiła mu Rozalia cierpliwie.
-No, ale jak?- Ścibor nie miał pojęcia jak siostry chcą tego dokonać- Przecież cała rodzina mnie widzi, jak ja tu ćwiczę, przez okna. Jak was zacznę jeszcze uczyć, to was też zobaczą.
-Możemy chodzić do lasu- podsunęła mu pomysł Anna.
-Do lasu?- Ścibor znów musiał się chwilę zastanowić- Ale jak będziemy przemycać miecze i szpadle? Przecież nie będziemy ćwiczyć z jednym, skoro jest nas trzech. Poza tym Omni i Dodo też ćwiczą ze mną, jak mogą. Im też powiecie, że chcecie się nauczyć walki?
-Nieee...- siostry odparły chórem.
-No to jak chcecie to zrobić?
-Będziemy chodzić do lasu z siekierami. Niby rąbać drewno. A przy okazji nas nauczysz tego i owego. Żeby chociaż umieć tymi siekierami...- wyjaśniła mu Anna.
Ścibor popatrzał na starsze siostry z powątpiewaniem. Szczerze wątpił, że uda im się to utrzymać w tajemnicy. Co najwyżej jeden dzień. Ale głupi pomysł to nie był z ich strony, żeby się nauczyć chociaż paru zamachów czy chwytów do obrony. Faktycznie ktoś tu może się przydać, gdy ich tu nie będzie.
-No dobra- odparł po namyśle- Pomyślę, jak to zorganizować.
-Dziękujemy ci, Ściborku- ucieszyły się siostry i uściskały brata- To ćwicz sobie dalej na razie, a my też coś pomyślimy w między czasie.