Restaurator
- Zaczynam żałować, że spytałem. – po chwili dodał, jakby od niechcenia - A mówiła, że wyglądasz na romantyka
- Kto tak powiedział?
- No to dlaczego teraz jesteś sam? Nie boisz się samotności?- zignorował moje pytanie
Byłem gdzieś na sześćdziesięciu procentach w drodze do prawdy. Oddychałem coraz szybciej zmęczony rozmową. Nie miałem zwyczaju tyle gadać. Wziąłem oddech i ciągnąłem dalej.
- Bo zawsze kochałem dziewczynę ze szkolnych lat. I tak zostanie chyba do końca. Wiem, że to głupie. Ale jaki jest sens patrzeć na inną kobietę i porównywać ją do twojego ideału. Zawsze wypadnie na jej niekorzyść. Nie potrafię kłamać i nie mam zamiaru niszczyć komukolwiek zdrowia. Ten układ o którym ci wcześniej opowiadałem mi nie odpowiada. Dlatego jestem sam i jest mi z tym dobrze. – w myślach dodałem „jest mi dobrze czasami”
- A więc miała rację. Jesteś romantykiem – dodał z uśmiechem.
- Nie lubię tego wyrażenia – o kim on mówi do cholery? – Romantyk to mięczak. Wolę wyrażenie idealista. Ale i tak obaj są zbędni w dzisiejszym społeczeństwie. Kobiety marzą o romantykach, ale z nimi nie da się żyć. Wcześniej czy później kobieta wpada w ręce realisty, który twardo stąpa ziemi. Dba o to aby miała dach nad głową i co do garnka włożyć. Życie z założenia jest mało romantyczne. Dobry mąż i ojciec to na pewno nie romantyk
- Czy ty się denerwujesz?
- Ależ skąd! – oczywiście chłopak miał rację. Podnieciłem się własnymi słowami i nie mogłem powstrzymać potoku słów:
- Zadam ci proste pytanie. Kim byś wolał być? Facetem który wieczorem ściska kobietę w łóżku która jest pachnąca i ciepła. Czy facetem o którym w tej chwili ta kobieta marzy, ale jest nie osiągalny z wiadomych powodów.
- Wolałbym być z kobietą którą kocham i kocha mnie – odpowiedział spokojnie i pewnym siebie głosem
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak. I wydaje mi się, że też jestem romantykiem
- No to masz przesrane.
Buchnęliśmy gromkim śmiechem. Tylko na chwilę, bo to wcale nie było śmieszne ale przynajmniej trochę zelżało napięcie. Ciszę poprzedziło moje westchnięcie, wkrótce po tym Marcin spytał niepewnie
- Czy naprawdę jest z nami aż tak źle. Mamy jakiś cel w życiu poza byciem nieszczęśliwym? – wcześniejsze pytania brzmiały jak policzek wymierzony w twarz. Teraz, poczułem jak ląduje mi łom na czaszce i wbija do mózgu.
- Nie mogę się wypowiadać za wszystkich facetów naszego rodzaju. Jednak myślę, że dziś jesteśmy zbędni. Ale kiedy przychodzi kryzys, dajmy na to wojna. To tacy jak my idą jako pierwsi na spotkanie z wrogiem. Niesiemy sztandar wolności bo wierzymy w ideały i niestety jako pierwsi umieramy. Czasami porywamy się na jakiś wyniosły czyn, jeżeli dopisze nam odrobina szczęścia, zyskujemy sławę. Dając przykład innym stajemy się jakąś ikoną czy inną społeczną relikwią. Ale pamiętaj, umieramy wtedy po to aby kobiety które kochamy mogły bezpiecznie rodzić dzieci u boku innego mężczyzny.
- Nie wierzę w to. Przecież musi być jakiś wybór. Życie nie może być z góry wpisane na jakiś utarty schemat. Jak możesz opowiadać takie rzeczy. Nie możesz wiedzieć wszystkiego – przejął się swoimi słowami. Zacząłem żałować, że opowiedziałem mu osiemdziesiąt procent mojej prawdy.
- To już twój wybór w co wierzysz. Moim zdaniem nie mamy na nic wpływu. To kim jesteśmy, tak naprawdę jest sumą nieszczęść jakie nas dotykają i kształtują nasz charakter.
Sięgnąłem pamięcią wstecz. Miałem dwanaście lat, kiedy trzynastego października rano do domu przyszedł Robert. Chłopak mojej starszej siostry oznajmij, że umarła wczoraj w nocy. Echo płaczu matki odbijało się po ścianach dużego jednorodzinnego domu. W moich uszach odbija się do dzisiaj w czasie każdych świąt, urodzin, spotkania rodzinnego. Nie. Dla mnie nie ma już rodziny.