Restaurator
- Dowiedziałeś się czegoś młody?
- Tak. Dzwonili już z komendy. Z danych z dokumentów znalezionych przy ciałach które przepuścili przez komputer nie wynikło nic ciekawego – wyciągnął notes i zaczął czytać – Ryszard Czerwiński. To ten co umarł na siedząco. Posiadał zezwolenie na broń. Prowadził serwis z telefonami komórkowymi. Niekarany. Nie żonaty. Jego kolega, był notowany za próbę włamania do sklepu monopolowego. Bezrobotny, mieszkający z matką. Wicemistrz wojewódzkich zawodów kulturystycznych. Nic ciekawego.
- A barman?
- Rozmawiałem z właścicielem. Niekarany, nie spóźniający się do pracy. Dwadzieścia sześć lat. Osierocił roczne dziecko i dwudziestodwuletnią żonę.
- Nie chciał zrobić nic niewinnemu? – westchnął rozgoryczony lekarz zwracając się do komisarza – Jesteś cholernie dobrym człowiekiem, ale jesteś okropnie naiwny. Ten świat jest pełen świrów. Ten biega z bronią akurat po naszym podwórku, zrób to co potrafisz najlepiej.
Lekarz pocieszająco klepnął kolegę w ramię i poszedł za bar nalać sobie kolejnego drinka. Komisarz przeczesał dłonią te kilka włosów które mu pozostało i walczył w myślach z samym sobą, aby nie przyznać racji doktorowi. Nie miał ochoty przegrać.
- Przesłuchałeś już wszystkich? – zapytał asystenta.
- Tak, ale nie znalazłem nic szczególnego. Ludzie okropnie wystraszeni. Bełkocą bez sensu.
Komisarz wyszedł na zewnątrz i skierował się w kierunku szumu rozmów dochodzących z trzech radiowozów zaparkowanych w kształcie litery U. Policjanci zadawali pytania i uspakajali, chwytali się za głowy pękające od hałasu. Cywile płakali, narzekali i wymachiwali rękami w wszystkich kierunkach. Wszyscy chcieli już opuścić to miejsce przesiąknięte zapachem krwi, prochu strzelniczego i strachu.
Rozejrzał się po twarzach świadków. Szukał chociaż śladu zimnej krwi i opanowania w tłumie paniki, egoizmu i braku poczucia obowiązku obywatelskiego. Kto szuka ten znajdzie, pomyślał. W tej samej chwili dojrzał w tłumie cel swoich poszukiwań.
Wszedł do jednego z radiowozów i zasunął za sobą drzwi. Usiadł naprzeciwko młodej dziewczyny ze załzawionymi oczyma patrzącymi w pustkę przed sobą. Nie zauważyła go, myślami była gdzie indziej.
- Zły dzień. Co? Też nie jestem przyzwyczajony do widoku krwi. Przemoc Czujesz się już lepiej? Może napijesz się czegoś gorącego? Papierosa? – ciepło i troska w głosie. Bardzo skuteczna, tym bardziej, że była prawdziwa. Cierpliwość komisarza otwierała niejedne drzwi przez które inni nie potrafili przejść.
- Nie. – odpowiedziała natychmiast i otarła płynącą po policzku łzę – odpowiadałam już na pytania. Mówiłam, że mu się nie przyjrzałam. Mogę już iść do domu?
Chłód i wymuszona grzeczność w głosie. Mimo łez, było widać że to dzielna dziewczyna. Intuicja ponownie go nie zawiodła. Ona musiała wiedzieć coś więcej.
- Oczywiście. Zaraz skończymy i zawieziemy cię gdzie zechcesz. Jednak, zanim się to stanie, chciałbym jeszcze czegoś się od ciebie dowiedzieć. Słyszałaś jego głos? Jak brzmiał? Był rozłoszczony, nerwowy czy może szydził z tych do których strzelał. A może się bał? Wyczułaś strach w jego głosie? Jak sądzisz?
Blondynka zacisnęła zęby na pięści chcąc powstrzymać nadchodzącą falę łez. Nie udało jej się. Komisarz podał jej chusteczkę, a ona wyrwała ją z pomocnej dłoni, jak głodny kawałek chleba. Opanowała się i wyszeptała przez zapchany nos
- Nic nie rozumiecie…
Nachylił się do przodu i nadstawił ucha. Był już pewien sukcesu, pchnął kamyczek, więc zaraz zaleje go lawina słów. Ale nie popędzał jej bo wiedział, że zaufanie można łatwo stracić, a odzyskać je jest prawie niemożliwe, więc po prostu czekał bez ani jednego słowa.