Restaurator
- Co jest? Popiłeś wczoraj? To do ciebie niepodobne
- Nie. – asystent wyglądał na zmieszanego
- Co się stało?
- Chyba wiem o co chodzi – stanął na chodniku nie mając zamiaru wchodzić do środka
- O co chodzi w czym?
- W tej sprawie.
- Mam cię ciągnąć za język dla każdego pojedynczego zdania?
Młody glina oparł się o poręcz prowadzącą po kilku stopniach do wejściowych drzwi. Czuł się jak, syn na chwilę przed wyznaniem ojcu prawdy o wgniecionym zderzaku w nowym rodzinnym samochodzie. Nie miał ochoty wchodzić do środka. Poczuł ulgę kiedy zobaczył jak komisarz bezskutecznie szarpie za klamkę.
- Byłem tu kilka dni temu. Miałem przykry obowiązek. Moja wina, że wcześniej nie skojarzyłem faktów…
Kiedy skończył mówić, komisarz dłońmi zaczął pocierać skronie i całą skórę na twarzy. Poczuł się kilka lat starszy. Zaczął niecierpliwie chodzić z miejsca w miejsce. Poluźnij krawat i odpiął guzik koszuli, pod nią wymacał złoty krzyżyk noszony na szyi. Pierwszy prezent od żony. Zaczął pocierać go i zaciskać zęby na wardze.
- Chryste! Miej litość nad tymi którzy dziś umarli i nad tymi którzy umrą w najbliższym dniach
Asystent, nieśmiało przeżegnał się chociaż nie był w kościele od wielu lat. Komisarz zastanawiał się jak zniesie najgorsze dni w swej trzydziestoletniej policyjnej karierze. Sprawy tego typu są najgorsze do prowadzenia. Obaj nie wiedzieli w którym iść kierunku.
Stali w ciszy przed zamkniętym grill barem, pod złoto niebieskim szyldem „Pałac Dawida”. Wiatr robił się coraz mocniejszy. Zbierało się na ostatni letni deszcz.
c.d.n