Restaurator 8
Obcy dźwignął się powoli z kolan i cały czas celując do rannego Dawida zbliżył się do niego. Kopnął strzelbę w kąt, nachylił się nad obezwładnionym, wyciągnął z kieszeni kajdanki i skuł go krzyżując ręce na plecach. Dopiero teraz wstał i schował broń za pasem. Spojrzał do tyłu na leżącego gliniarza, chłopaki wciąż byli związani i obserwowali go z zdziwieniem i fascynacją, cel leżał na ziemi unieszkodliwiony. Było już względnie bezpiecznie. Otrzepał z kurzu swój czarny, idealnie dopasowany garnitur. Jak gdyby nigdy nic, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki etui i włożył okulary. Następnie sięgnął po komórkę i absurdalnie do sytuacji w jakiej się znajdował, tzn. rannym człowieku pod swymi nogami, nieprzytomnym policjancie i trzem młodym mężczyznom związanych na krzesłach, siedzących jakby potrzebowali stolika i jeszcze jednego partnera do brydża, „Czarny” poprawił fryzurę i krawat, jakby osoba po drugiej stronie telefonu mogłaby go zobaczyć. Odchrząknął kiedy usłyszał sygnał po drugiej stronie aparatu.
- To ja… Tak, zdążyłem… - trzymając aparat przy uchu zbliżył się do Cygana i przyjrzał mu się dokładnie, później Kiecie i na końcu Grubemu, bardzo pobieżnie. – Są cali i zdrowi. On ma tylko lekko postrzeloną nogę… Żyje. Co mam z nim zrobić?...Dobrze, proszę pana. Odezwę się po wszystkim.
Schował telefon do kieszeni a wyciągnął nóż i zaczął rozcinać taśmę krępującą chłopaków.
- Szef cię przysłał? – Kieta zapytał rozcierając niedokrwione, obolałe ręce
- To chyba oczywiste.
- Masz jakieś imię? Komu zawdzięczamy ratunek?
- Czy ja wyglądam na kogoś kto potrzebuje podziękowania? – jego głos był pozbawiony szacunku dla osób które wyrwał z rąk oprawcy – A już na pewno nie chcę się zaprzyjaźniać z gościem, który chodzi w spodniach z dresu i ma na szyi grubszy łańcuch niż ja pasek w spodniach. Ty też, wcale nie musisz mnie znać!
Kieta w innej sytuacji dałby po mordzie osobie, która odezwała by się do niego w ten sposób ale TA sytuacja nie była normalna. Prychnął tylko zadowolony z wolności i rzucił do wybawiciela: „Jak sobie chcesz” i zapomniał o wdzięczności. Cygan uwolniony jako ostatni nie powiedział nic tylko rzucił się z krzesłem do którego był przywiązany, na leżącego Dawida i zaczął go okładać wyzywając od najgorszych. Powstrzymał go Czarny chwytając za ramię.
- Daruj sobie. Potrzebuję go niepoobijanego. Muszę nakarmić czymś psy.
- A jak mi wytłumaczysz śmierć komisarza? – Paweł nachylał się nad ciałem starszego kolegi, wszedł do środka dopiero kiedy sytuacja się wyklarowała.
- Żyje. Unieszkodliwiłem go paralizatorem. Ale masz rację gliniarz musi zginąć, za dużo widział.