Reset

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

 


Trzęsę się z zimna. Spałem jak zabity. Później pewnie rozwali mnie przeziębienie wszech czasów.

Zaczyna świtać. Prażubra nie ma. Po puszczy ani śladu. W porównaniu z nią las wygląda jak park albo jak drzewa między grobami na cmentarzu.

Aż smutno jakoś.

– W mordę, całą noc tu byłem.

Myślę o mojej świntuszce. Ależ się musi martwić.

– Powrót do przyszłości.

Zrywam się i pędzę w stronę ścieżki. Jest! Po kilkunastu minutach między drzewami, w brzasku, wyłania się osiedle, niczym zaginione miasto Majów.

Co za ulga.

 


Basia wrzeszczy, kiedy słyszy mnie przez domofon. Dobrze, że jest w domu, bo nie wziąłem kluczy, wyszedłem przecież na chwilę.

Jestem brudny tak samo, jak we śnie. Mam też te same zadrapania. Lunatykowałem? Nie wiem, jak to wytłumaczyć i nie mam teraz na to siły.

Mózg potrafi płatać figle i tyle.

– Sławek!

Wskakuje na mnie. Przywiera tak, że dynamitem bym nie oderwał.

– Dusisz mnie, babo!

Zeskakuje i wyprowadza cios w bęben.

– Opf! – Zginam się w pół.

Od razu dostaję kopa w zadziec, prostuję się.

– Co ty!?

– Gdzie byłeś!? Jak ty wyglądasz?!

– W lesie przecież.

Łapię tę małą pchłę i zanoszę do sypialni. Rzucam na łóżko, ale natychmiast się podrywa. Nie odczytuje mojej tęsknoty jak trzeba.

Pracuje w trybie wojowniczym, nie romantycznym.

– Co się z tobą działo!?

– Zabłądziłem w lesie.

Próbuję się zbliżyć. Odskakuje.

– O nie, nie bratku! Gadaj, co się z tobą działo. Niebo i ziemię poruszyłam! Byłam na policji!

– Na policji? Po co?

– Gadaj!

Szykuje się, żeby znowu mi przylać.

– Zaraz wszystko wyjaśnię. – Unoszę łapska, poddaję się.

– I wio do łazienki, śmierdzielu!

– Najpierw zjem, bo zdechnę.

 


Myję się i opowiadam, że chciałem tylko poleżeć, ale zasnąłem głęboko. Basia siedzi na sedesie i obdzwania wszystkich, daje znać, że się znalazłem.

Wycieram się i próbuję zwrócić jej uwagę. Prężę się, wyginam, a odwracając się prawie pacam w głowę swoją najważniejszą kończyną. Ale Mała jest za bardzo przejęta, żeby to odczytać jak trzeba.

– Głupi jesteś. – Strzela mnie w poślad.

– Csss! – Zapiekło.

– Szukaliśmy cię, niektórzy wzięli psy – wyrzuca z pretensją.

Policja olała sprawę, bo od zniknięcia nie minęły dwadzieścia cztery godziny. Wyobrażam sobie tropiącego ratlera Hanki i yorka Kuby. Śmieję się i dostaję w łeb, bo Małej nie jest do śmiechu.

– Widocznie nie trafiliście na polankę.

– Trafiliśmy na całe mnóstwo polan i polanek. A ilu spotkaliśmy dziwnych ludzi. Przytulali się do drzew, leżeli na liściach.

– Świrów nie brakuje.

– Obeszliśmy tylko połowę. Kuba tak zaplanował poszukiwania, żebyśmy niczego nie pominęli.

– To w końcu surwiwalowiec. – Czuję zazdrość.

– Szukaliśmy do późnej nocy. Z samego rana mieliśmy szukać dalej. Wysłał mi mapę, co już sprawdziliśmy.

Basia odpala komputer, a mnie znów kręci się w głowie. Awersja do elektroniki nie minęła.

Fajnie, że w lesie czułem się wybornie. I przynajmniej pospałem.

– Stanę z tyłu – mówię.

Oglądamy mapę. Na przeszukanym terenie nie widać polany. Zdjęcia satelitarne też jej nie zdradzają, widocznie jest za mała. Ale wiem, gdzie się znajduje, mniej więcej. Na pewno tam, gdzie szukali.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04