Relatywność obojętności
Zbudził mnie trzask drzwi w przedziale. Drzewa za szybką przestawały być rozmazane. Kolejne stawały się coraz wyraźniejsze, aż wreszcie spokojnie stanęły w miejscu. Minęła chwila, zanim odnalazłam się na jawie. Dalej między drzewami widziałam te cudowne kolory, które jeszcze zachęcająco wymykały się spod znużonych powiek. Jednak moje źrenice szybko odegnały te barwne nici. Chciały widzieć rzeczywistość. Co z tego, że tylko one. Nagle zerwałam się z miejsca i niemrawo układając włosy, szukałam jeszcze niezbyt przytomnym wzrokiem bagażu. Leżał na miejscu, tam, gdzie go zostawiłam. Rozejrzałam się wokół i coś mi tu nie pasowało. Gdzie podziało się tamtych dwoje? Obok siedzenia pana z brodą stała jeszcze spora walizka. Zapomniał? Odwróciłam się, by wyjrzeć przez zakurzone okienko na zewnątrz i sprawdzić, jaka to stacja. Trzask! Aż podskoczyłam ze strachu. Serce waliło jak oszalałe, a ja wpatrywałam się w starszego pana, który próbował wyciągnąć na środek swój bagaż. Posapując, szarpał go, ale ten nie dawał się tak łatwo wysunąć, bo zawadzał o siedzenie. Nie namyślając się, podbiegłam i zaoferowałam pomoc.
- Dziękuję, dziecko. Na trzy ciągniemy! Raz, dwa... trzy! - dziarsko odliczał staruszek. Udało się. Skórzana walizka wylądowała obok nas. Pan zaśmiał się głośno i jeszcze raz serdecznie podziękował za pomoc. Uśmiechnęłam się trochę speszona, bo przypomniałam sobie swój niedawny wygłup, który tak rozśmieszył okularnika, który teraz stał przede mną i z ciekawością przyglądał się mojej twarzy. Spuściłam głowę i wbiłam tępo wzrok w podłogę.
- Nieźle ci poszło z naszą wykwintną podróżniczką! Też uważam, że Kraków i Wiedeń to miejsca, które nie mogą znudzić człowieka. Ale widzisz, czasem nuda kogoś wciąga tak bardzo, że od niej ucieka. - Mężczyzna uśmiechnął się blado i taszcząc bagaż opuścił przedział. Stałam wpatrzona w uchylone drzwi, których nie zdążył domknąć. Myślałam nad tym, co przed chwilą do mnie dotarło, o tym, czy obojętność może być lepszym wyjściem niż pra