Celebrytan
Bieżący rok przychodzi po latach. Tylko tak kamienieją istotne elementy przeszłości, wyjściowe przejaśnień mogących zaistnieć w przyszłości. Nie wszyscy o czasie porę kwitnących kasztanów połączyli z egzaminem. Rozmawialiśmy. Za dużo powiedziane. Składałam zdania o sztuce i o dziejach w monolog. Nie pierwszy raz. Wciąż nie wiedziałam, że przyjdzie takie "dzisiaj", w którym ludzka, pojedyncza historia wpadnie na siebie, zapuka do własnej głowy, jak jedynka do dziennika. Mówi o sobie: jestem poetą. Wierzy, że jest. - Od kilku lat regularnie publikuję na wielu portalach literackich. Piszę wiersze, więc jestem poetą. - Spraw sobie wizytówkę: poeta regularny. - Kpisz sobie. Nie na żarty mnie wkurwia, że wszyscy wypierają się, bronią, że piszą: poetą się bywa. Idiotyczna wymówka: bywa się! Albo piszą wiersze i są, albo nie. - Cóż, oni odnoszą się do wzorca, do matrycy, powtarzają za Norwidem:"Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się?" "Tatuaże" zamiast "bransoletki"? Gdy przybywa znaków na ciele człowiek zamienia się w żywy fresk. Tatuaż widać gołym okiem. Bransoletkę też, ale można ją zdjąć z ręki. Z bransoletki chyba trudno wycisnąć wiersz najwyższej próby, taki, który wytrwa do jutra, będzie aktualny za rok, za lat dziesięć i sto. Prozaiczna "bransoletka" ma swoje miejsce i blask, nawet jest oskubana z diamentu tak, że ludzie zapominają kto go tam osadził, kto po kim powtarza, przypomina ważne słowa. Białe drezyny kasują białą lokomotywę, biały dworzec bankrutuje obok białych portów, a białe tory są rozebrane po sztuce, pokrywają się rudą łzą w punkcie skupu złomu. Przestrzeń wypełniła się wirtualnie beztroskimi Joannami z doładowaną komórką w miejsce karnetu. Joanny lekką ręką pożyczają falsyfikaty, rozrzucają podróbki. Między przymierzaniem sukienki i szminkowaniem ust Joannom brakuje czasu dla spracowanej Matyldy, która po dziesięciu latach patrzy na swoje dłonie, dotyka każdej blizny po zacięciu się prawdziwymi diamentami ze zwróconego "naszyjnika". Porzuciliśmy temat bycia i bywania poetą. Zapytałam: - Co wiesz o futuryzmie? - Futuryzm, to zdaje się dział literatury odnoszący się do wydarzeń, które mają nastąpić w przyszłości... Realia wystawiły język. Widocznie można prosperować bez epok i dziejów. I słyszeć o sobie literat, mówić i myśleć: jestem poetą. Nie trzeba sięgać do początku dwudziestego wieku, by postawić na przebicie się własną "niebieską różą". W zasięgu ludzkiego wzroku może być wszystko i niewiele wynikać z faktu. Majstersztyk z dobrozbytem, który ogranicza. Staram się już nie otwierać ust, gdy słyszę, że świeżo upieczony mistrz zapowiedział publicznie wydanie książki. Nie wiedzieć i wydać. Oto cała tajemnica wiary w siebie, doraźne odkrywanie świecidełka na wysypisku. Ciekawe, którzy ze znawców tematu jeszcze raz zaliczą tego autora do klasy AAA w literackim ratingu. Tylko czekać na jeszcze jedno słowo wstępne i liczne posłowia zachęcające do lektury. Kto tym razem, niczym nie ryzykując, udzieli wysokoprocentowej pożyczki pod zastaw treści, których wcale nie musi oferować recenzowany tomik, ale nikt nie zabroni innym wyrobnikom słowa pisanego wróżyć, wybiegać w przyszłość, spodziewać się takowych mądrości wkrótce, w drugiej, trzeciej, dziewiątej książce "zapowiadającego się" twórcy. Autor tomiku i autorzy recenzji będą spać spokojnie, bo pożyczkobiorca otrzyma ten "kredyt" na dogodne raty. Ktoś wykaże się gestem w stronę kultury, nie odmówi wsparcia finansowego. Ktoś inny poczuje się do spłacenia kredytu zaufania, jakiego sam kiedyś doświadczył