Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 5
Dziewczyna nie wyglądała na zaspokojoną, jednak musiała opuścić gabinet. Właśnie wędrowała w kierunku apteki, kiedy zobaczyła Maksa, zmierzającego w jej kierunku. Nie miała najmniejszej ochoty na jakąkolwiek wymianę zdań między nimi. Ręka coraz bardziej ją bolała. Nie wiedziała, czy to przyczyna świeżej rany, czy też zdenerwowania. Przyśpieszyła kroku, lecz nic tym nie wskórała. Mężczyzna wyrósł przed nią niczym posąg. Silny i twardy. Usiłowała go wyminąć, jednak nie pozwolił jej.
- I jak? - zapytał, kładąc jej ręce na ramionach. Strząchnęła je, jak strząchuje się kurz i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Nie widać? Żyję. A teraz przepuść mnie, muszę iść do apteki. - Nie ustąpił. Pociągnął ją za sobą i po chwili siedziała w jego aucie. Jej zdenerwowanie rosło z każdą sekundą. „Co za typ”- myślała.
- Co masz kupić w aptece? - spytał, usiłując wziąć recepty, które trzymała w dłoni. Inka jednak nie pozwoliła na to. Po raz kolejny zlustrowała go spojrzeniem i powiedziała jednym tchem.
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie powinno cię interesować, co mam kupić. Nie jesteś za nic odpowiedzialny, więc nie bądź bardziej uprzejmy niż trzeba. Dziękuję za podwiezienie. Dalej poradzę sobie sama. Możesz, więc zająć się swoim interesującym życiem - to powiedziawszy wysiadła z samochodu mocno, trzaskając drzwiami.