Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 14
- Cieszy cię ten widok?! Wyjdź natychmiast!
- Chyba mam prawo wiedzieć, co się dzieje? Dlaczego rezygnujesz?
- Nie ważne!
- Inko. Nie licytujmy się teraz, kto ma rację - niestety, myśląc, że tym zdaniem ją udobrucha mylił się. Dziewczyna wpadła w szał. Zaczęła krzyczeć. Kiedy chwycił ją w swoje ramiona zaczęła się szarpać i bić go dłońmi w klatkę piersiową. Usiłując ją uspokoić objął ją i tak trzymając spojrzał jej prosto w oczy. Nagle stało się coś, czego obydwoje się nie spodziewali. Ich usta połączyły się w pocałunku. Długim i namiętnym. Inka powoli zaczynała się uspokajać, co spowodowało rozluźnienie uścisku. Kiedy oboje pojęli, co się wydarzyło zapadło kłopotliwe milczenie. Maks wiedział, że stało się to, o czym marzył od wielu dni. Teraz nie mógł jednak o tym myśleć. Musiał się dowiedzieć, co się stało.
- Co się stało?
- O to samo, mogłabym zapytać - oznajmiła już spokojnym głosem.
- Dlaczego płakałaś?
- Nie uważasz, że o czymś innym powinniśmy porozmawiać?
- Inko na wszystko przyjdzie czas. Najpierw powiedz mi, co się stało?
- Nie mam czucia w dłoni - oświadczyła na nowo, zaczynając płakać. - Nie czuję tego, co robię. Dłoń jest cała sztywna. Maks ja jestem skończona.
- Na pewno można coś z tym zrobić.
- Co ja teraz pocznę?! - to powiedziawszy wtuliła się w niego i zaczęła głośno szlochać.
- Idź do łazienki i przemyj twarz.
- Aż tak ci się nie podobam?
- Nie o to chodzi. Zabieram cię na badania. - Widział, jak posmutniała. Gdyby tylko wiedziała, co się z nim dzieje w tym momencie. Sama jej bliska obecność i niewątpliwe zbliżenie sprawiło, że było mu bardzo gorąco. Wydawało się, jakby zaraz miał eksplodować. Tak bardzo chciał odpowiedzieć na jej pytanie, ale wiedział, że jeszcze jest za wcześnie. Na pewno by go wyśmiała i wyrzuciła z pokoju, każąc zniknąć z jej życia.