KAY-rozdział trzeci

Autor: Robert-Altamiro
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Rozdział trzeci

Chicago

Srebny ford ranger zatrzymuje się na Adams Street.Ubrany na czarno meżczyzna wchodzi do jednego z domów.Kieruje swe kroki w stronę kuchni,skąd dochodzi kobiecy głos nucący Bruc’a Sprngstena...
Kilkanaście minut później dzwoni:
-Co masz mi do powiedzenia?
-Kochanka, nie będzie pana dręczyć.
-Znakomicie.
Rozłączywczy się wybiera kolejny numer:
-Masz chwilę czasu?
-Dla ciebie zawsze.
-Bądź u mnie za godzinkę.
W domu nad brzegiem jeziora:
-Stęskniłaś się za mną?
-Nie wiesz jak bardzo,a ty?
Tajemniczy męzczyzna w milczeniu rozrywa bluzkę.Dziewczyna opiera się o scianę,jej obnażone piersi oddychają coraz szybciej.Na swym ponętnym ciele czuje oddech,pocałunki.Nieznajomy targa króciutką spódniczkę.Nagą rzuca na pościel....dając upust swym dzikim żądzą...
-Daj papierosa.
-Palisz?
-Od tygodnia...dzięki.
W głębach dymu:
-Nie spodziewałam się twego przyjazdu.
-Lubię sprawiać niespodzianki.
-O tak,myślałam że zostaniesz w mieście aniołów
-Wolę być z aniołem.

Policjanci znajdują zastrzeloną kobietę...

*******


Los Angeles

Przed posterunkiem policji:

-Czy to pani pomogła kobiecie w budynku Wilsher’a?
-Tak,kim pan jest?
-Colin Lockhard mąż Lucy.
-Jak się czuje żona?
-Jest zrozpaczona...oboje jesteśmy.
-Czy coś się stało?
-Dziś rano lekarz powiedział że nasza córeczka umarła w nocy.
-Przykro mi.
-On kłamie...
W szpitalu zadzwoniła komórka:
-Czego chcesz?
-Mamy kłopoty,Lockhard rozmawia z policjantką...

Na policyjnym parkingu:
-Nie wierzy pan w śmierć swojego dziecka?
-Wraz ze żoną wiemy że nasza córeczka żyje.
-Pokazano wam akt zgonu?
-Tak,jednak gdy poprosilismy by pozwolono nam ostatni raz zobaczyć córeczkę odmówiono.Nie uważa pani ze to dziwne?
-Owszem,jednak...
-Błagam,proszę nam pomóc
-Przyjrzę się sprawie
-Dziękuje.

Policjantka wchodziła do budynku,gdy usłyszała huk.Odwrócila się-Colin leżał na jezdni. Czerwony Wan spiskiem opon skręcił w pobliską ulicę.
„Mój Boże”- pomyślała Kay,biegnąc do ojca dziecka.Mężczyzna nie żył.
-Co się stało?- spytał John.
-Ktoś go przejechał.
-Wypadek?
-Czuje,że ktos to zrobił z premedytacją.Chwilę wczesniej prosił mnie o pomoc i nie żyje.
-O co tu chodzi?
-Opowiem Ci w radiowozie.
-Gdzie jedziemy?
-Do szpitala San Bernardino.

Podczas gdy Kay z Johnem przyglądała się sprawie państwa Lockhard,sprawdzając dokumentację medyczną,rozmawiając z lekarzem i dyrektorem szpitala radiowóz E-26 przewoził złapanego przez policjantkę przestepcę:
-Co zrobiliście z moją wspólniczką?
-Siedź cicho.
-Co znią?
-Zamknij się.
-Mam prawo wiedzieć.
-Nie masz żadnego prawa.
-Nawet we wiezieniu są prawa a tym bardziej na wolności.
-Dobra gnojku,twoja wspólniczka jest w kostnicy.

Parę minut później:
-Zatrzymaj się na stacji.Skoczę po fajki i za potrzebą.
-Nie powinismy z podejrzanym.
-Nie ucieknie.
-No dobra,tylko się pospiesz.
Siedzący za kierownicą policjant poczuł kajdanki na gardle:
-Mów  kto zabił dziewczynę
Cisza
-Mów!
Sciskając mocniej kajdanki
-Gadaj psie!
Dusząc się
-John...Hatchet.
Policjantowi mężczyzna zabrał broń,przestrzeliwszy kajdanki odjechał z piskiem opon. Funkcjonariusz wybiegł znajdując martwego partnera:
-Do wszystkich jednostek w rejonie 10,zgłaszam ucieczkę.Przestępca porusza się policyjnym radiowozem E-26,jest uzbrojony.
-Tu E-49,widzimy go,podejmujemy pościg.
Chwilę później:
-Nie złapiecie mnie.
Padają strzały,policjanci odpowiada

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Robert-Altamiro
Użytkownik - Robert-Altamiro

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2016-07-31 00:58:50