Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rozdział 1
Droga prowadząca do leśniczówki starego małżeństwa ciągnęła się niemiłosiernie. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Przede mną rozciągał się przepiękny krajobraz, lecz nie byłam w stanie skupić się na nim. Postanowiłam zatrzymać się, by przemyśleć parę spraw nad brzegiem małego jeziorka. Szłam krętą ścieżką, próbując zebrać myśli. Tegoroczne wydarzenia wywarły na mnie ogromny wpływ. Nie umiałam przejść z nimi do porządku dziennego. Dzień był piękny. Słońce rozjaśniało ciemną zieleń drzew, a szum jeziora nadawał temu miejscu niezwykłego uroku. To dziwne, jak piękno otaczającej przyrody wpływało zbawiennie na mój umysł. Tylko tu byłam w stanie pozbierać wszystkie myśli. Patrząc na powolnie, poruszającą się taflę wody zastanawiałam się czy tak naprawdę to wszystko, co się wydarzyło miało sens. Wracałam do przeszłości, przewijając kolejne urywki życia, niczym w odtwarzaczu. Co i rusz widziałam jego twarz. Silna i zdeterminowana. Tak, jakby przez ten cały czas nosił niewidzialną maskę. Przy mnie był zawsze uśmiechnięty i czuły. Wówczas ujrzałam zupełnie innego, obcego człowieka.
- Pięknie tu prawda? - usłyszałam nagle. Ostrożnie odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego mężczyznę. Czarne włosy lekko opadały na jego wysokie czoło. Zielone oczy kontrastowały z widoczną opalenizną. Lustrując go spojrzeniem doszłam do wniosku, iż jest ode mnie nieco wyższy i bardziej wysportowany.
- Owszem, to prawda - odparłam wstając. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek w tym momencie.
- Pani tu przejazdem, czy na wczasy? - spytał podchodząc bliżej. Kątem oka spostrzegłam, jak przygląda się mi.
- Można tak powiedzieć, że na wczasy.
- Można tak powiedzieć? Wczasy są albo ich nie ma.
- Więc powiedzmy, że przyjechałam tu zapomnieć... - to mówiąc odeszłam pozostawiając nieznajomego samego. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się nikomu ze swoich przeżyć, a bynajmniej obcemu mężczyźnie. Po chwili dotarłam do swojego samochodu. Po upływie kilku minut dojechałam do leśniczówki. Jak zwykle przywitały mnie córki Anity i Gabriela. Tęskniłam za tymi hałaśliwymi dziewczętami. Każda z nich jest inna i każdą z nich pokochałam na swój sposób. Babetka jest najstarszą z córek Gabriela. Jest uczuciowa, a zarazem ma charakter, który sprawił, iż nabrałam do niej szacunku. Krystynka to młodsza córa Gabriela. Lubi poukładany i przejrzysty świat, dlatego chciałaby by wszystko było proste, jak dwa razy dwa. Najmłodsza z dziewcząt ma na imię Julia. Dziewczyna ta z kolei często buja w obłokach. Marzy się jej romantyczna miłość, która będzie burzliwa, a zarazem piękna, jak miłość Romea i Julii.
- Witam dziewczynki!!! Co nowego w leśniczówce?
- Dzień dobry pani Walerio!!! - krzyknęły chórem. - Rodzice poszli na spacer po lesie, a w tym roku mamy jeszcze jednego gościa. Jest bardzo przystojny i miły - powiedziała Babetka. - Ma pani szczęście - szepnęła Julka.