Pytanie?
s. -Okrutny paradoks – mruknęłam ponuro i usiadłam ciężko na kanapie – Jestem do dziś pewna, że postąpiłam słusznie, a jednak nie mogę się oprzeć myślom typu: „co by było gdyby...”. Zwłaszcza po tej przygodzie z Radkiem, brr – wstrząsnęłam się na samą myśl. Jak można być tak głupim i wiązać się z kimś, kto w żaden sposób nie potrafi stawić czoła problemom? Przy pierwszej, lepszej okazji bierze nogi za pas i ucieka. Najlepiej w ramiona kolejnej naiwnej. - Rozumiem to doskonale, sama to przerabiałam, ale to do niczego nie prowadzi. Wiem, że nie unikasz kontaktów z facetami, jednak nalegałabym, żebyś przestała patrzeć na nich przez pryzmat Leszka. To wspaniały człowiek, mam zresztą nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy wspólnie, ale nie było wam dane żyć razem. Po co ci to, po co się gapisz codziennie na to zdjęcie. – Pat stała przy ścianie i wściekłym wzrokiem patrzyła na nasze roześmiane twarze na zdjęciu. Lato we Włoszech, strasznie się wtedy wymęczyliśmy, bo tam w zasadzie podróż autostopem jest zabroniona, ale i tak były to wspaniałe wakacje. Zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc i to niekoniecznie tych, które „trzeba” zobaczyć będąc we Włoszech. Poznaliśmy niezwykłych ludzi, dzięki którym mogliśmy doświadczyć trochę prawdziwego życia w tym kraju. Pamiętam jak spędziliśmy weekend nad jeziorem Garda. Strasznie się wtedy opiliśmy wina. Było rzeczywiście wspaniałe, więcej takiego nie piłam. Robiliśmy rundkę, po tamtejszych kafejkach, śmialiśmy się i śpiewaliśmy włoskie piosenki. Było to może trochę szczeniackie i pewnie byliśmy „trochę” głośni, ale wydawało mi się, a może w istocie tak było, nikt na nas nie patrzył krzywo. Nikt nie wyrzucał z knajpy. Atmosfera była wręcz nierealna, jak z bajecznego snu. Czułam się wtedy naprawdę wolna, naprawdę szczęśliwa. Ok, krążyła w moim organizmie odpowiednia dawka czerwonego wina, jednak to było coś więcej niż tylko alkohol. Klimat i krajobraz tego miejsca. Ludzie, którzy nas tam zabrali, a których spotkaliśmy przypadkiem kręcąc się po ulicach Rzymu. I to, że byłam tam z Leszkiem. Westchnęłam. -Daj spokój, wiem. Jednak ja ostatnio nie wspominam już Leszka, wspominam nasze przygody, to nie jest takie niebezpieczne. Od naszego ostatniego spotkania minęły chyba ze dwa lata. Nie wiem co się u Niego dzieje i nie jest mi ta wiedza w tej chwili potrzebna. Uśmiechnęłam się. „Właściwie to nawet nie pomyślałam o tym, że może warto by było się spotkać. Ha, pewnie jakbym go teraz zobaczyła, jego życie, może rodzinę, okazałoby się, że to zupełnie inny człowiek, nie ten, którego znałam i...oh, daj spokój.” Podeszłam szybko do Pat, która wciąż lustrowała moje fotografie. - Zobacz, potrafimy sobie wiele sami wytłumaczyć, wiele zrozumieć. Mamy dar logicznego myślenia itp. A ja mam problem z odróżnianiem świata realnego, od tego z mojej wyobraźni. Dlatego, gdy wychodzę na ulicę prędzej będę się spodziewała przylotu kosmitów, niż tego, że ktoś zapyta mnie – „Która godzina?”. -No dobrze – westchnęła i zostawiła zdjęcie w spokoju. Wiedziałam, że do końca mi nie wierzy. – tylko, jak ktoś cię zapyta o tą godzinę, to bardzo cię proszę, nie uciekaj z krzykiem, ok.? -Ha-ha, bardzo śmieszne – uśmiechnęłam się kwaśno. Położyłyśmy się na kanapie i dopijając wino myślałyśmy o swoich przypadłościach. –Oho chyba świta – stwierdziłyśmy jednocześnie patrząc w okno. Niebo przybrało kolor jasnego granatu, Słychać już było warkot ciężarówek rozwożących towar do sklepów i wzmożone trele ptaków. -Szkoda – mruknęłam. Wstałyśmy niechętnie, żeby za chwilę z dziką przyjemnością wtulić się w zimną pościel. Świt to był ten okres dnia, kiedy wszystko miało najlepszy sens, kiedy wszystko było jeszcze czyste, otwarte i gotowe do działania .W tym czasie do głowy przychodzą najlepsze pomysły, najlepiej smakuje kawa, cudownie wygląda nawet najbrzydsza dzielnica i oczywiście...najprzyjemniej zapada si