Pytanie?
ć się na różnej maści znudzonych życiem pijaczków, złodziejaszków i zboczeńców. Ale znajdowały się tu piękne, stare domy, z pięknymi dużymi strychami, a ja nie wyobrażałam sobie mieszkać inaczej, niż na poddaszu. Byłam tak uparta, że przez prawie rok przemieszkiwałam po kątach u znajomych, aby tylko móc zdobyć i wyremontować upragnione lokum. Wszyscy pukali się w czoło, ale kiedy zobaczyli efekt moich starań, od razu spoważnieli. -Żałujesz czasem czegoś?- Pat bawiła się świeczką rozlewając wosk na mój nowy obrus, a ja zastanawiałam się dlaczego mnie to nie złości. -Chyba trzeba zawsze coś odżałować, żeby potem móc się cieszyć czymś nowym – powiedziałam idąc w stronę kuchni po nożyk, żeby zabawić się w ratowanie nakrycia. – Ale ogólnie rzecz biorąc, to nie mam powodów, żeby w jakiś szczególny sposób rozpamiętywać to, co już było – zawołałam grzebiąc w szufladzie. „Ten będzie w sam raz”. Z odpowiednim narzędziem i paczką solonych orzeszków wróciłam do pokoju. -Wiesz, bo ja czasami myślę, że może źle zaczęłam to swoje życie, albo raczej, w jakimś momencie zboczyłam ze swojej ścieżki. – Patrycja wyciągnęła się na kanapie i wpatrywała się w swój kieliszek, kołysząc nim lekko. -Chyba jesteś przemęczona. Nikt z nas nie uniknie błędów, czy wręcz porażek życiowych. Jakbyśmy chcieli, żeby wszystko się układało zawsze po naszej myśli, to byłoby śmiertelnie nudno, i pewnie przez to nie powstałoby wiele wspaniałych rzeczy. – patrzyłam na rozlany wosk, ale odechciało mi się bawić w skrobanie, w sumie wyglądało to ciekawie. – Mam tu na myśli na przykład Twój obraz, który namalowałaś, kiedy wyprowadziłaś się od Grzegorza i musiałaś ułożyć sobie życie na nowo. Czyż nie była to jedna ze wspanialszych rzeczy, choć powstała w wyniku najgorszego doświadczenia? -Ech, masz pewnie rację, ale ja czasami bym chciała, żeby moje losy toczyły się po bardziej przewidywalnych torach. -Przestań mnie denerwować, dopiero byś mi tu narzekała, że Twoje życie jest bez sensu, bo takie czarno-białe i nużące – dolałam jej wina i zachęciłam do skubania orzeszków, choć wiedziałam, że to trochę okropne z mojej strony. Z orzeszkami jest ten problem, że szybko się nimi sycisz, masz dość, ale wciąż po nie sięgasz. – Oczywiście byłabym nieszczera, gdybym zaprzeczyła, że sama nie mam tego typu myśli, ale po to się spotykamy, żeby te bzdury wybijać sobie z głowy. -Tak, z tą różnicą, że Ty masz jedno, swoje miejsce, pracę, a ja tułam się i wciąż czegoś szukam. – Pat wzięła garść solonych okropności i podsunęła miseczkę w moją stronę. -No i bardzo dobrze. Mi brakuje tego, co Ty masz, Tobie, tego, co ja mam. To normalne, ale uważaj, nie po to do czegoś sobie dążymy, żeby potem oglądać się na innych i torturować się myślą, że pewnie oni mają lepiej. Jestem pewna, że gdybyśmy zamieniły się na miejsca, szybko byśmy miały dość. Zmienię muzykę. Wstałam i podeszłam do półki z płytami. -A powiedz mi, hm, to zdjęcie na ścianie, koło kwiatka, nie męczy Cię czasem? – spojrzała na mnie lękliwie, czy nie zmierzę jej zaraz piorunującym wzrokiem – Jak nie chcesz o tym mówić nie ma sprawy – dodała szybko, na wszelki wypadek. Westchnęłam ciężko. „I tak nie obeszłoby się bez tego tematu”. Włączyłam pierwszy lepszy album. Muzyka Fainth No More, jak na ironię losu, wydobyła się z głośników. -Kiedyś bardzo chciałam cofnąć czas. Myślałam, że już nic lepszego mnie nie spotka. Potem wmówiłam sobie, że tak miało być i nic na to nie poradzę. Jednak teraz, kiedy mam swój strych, swoją pracę i nawet swój mały samochód...to... – spojrzałam ze smutkiem na fotografię – wyobrażam sobie czasem, że Leszek mieszka tu ze mną. Nie wiem dlaczego tak jest, tyle czasu minęło. Pewnie przez to, że czasem jednak doskwiera mi samotność, a jakoś nie stać mnie na stały związek. I nie stać mnie na to, żeby zmienić fotki na ścianie. Kompletna schizofrenia. -Sama zawsze powtarzasz, że życie to paradok