"Ptak, którego nie było" ( fragment )

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- W porządku. Przecież powiedziałem, że nie ma sprawy.

- … Trochę mi głupio – gryzła ją ta odmowa. Ale w Mateuszu wywołała irytację.

- Kaśka! Ulżyłabyś sobie. Weź kielicha i wypij do dna. To zawsze dobrze robi na takie rozterki. Przecież nic się nie stało.

- Nie złość się, Mati. Już nic nie mówię – powiedziała ze skruchą.

- Może kiedyś wrócimy do tego tematu – roześmiał się. – A swoją drogą, jak szybko można człowieka wystraszyć… Nie sądzisz? Żyjemy w świecie, wydawałoby się – poukładanym. Przynajmniej tak chcemy go widzieć. Ale poukładany świat wcale nie jest czytelny. Te dwie dusze, które cię wystraszyły, nie pasują do twojej układanki. I jest to przejaw zdrowego podejścia do naszych ról społecznych. Szkoda jednak, że ich nie poznasz. Bo może dowiedziałabyś się, że oprócz naszych pożądanych ról społecznych, jest jeszcze zagadkowy cień pod którym ukrywa się człowiek.

- Mateuszu, nie zawstydzaj mnie – była zła. – Czuję, że bawisz się moim kosztem.

- Przepraszam, jeśli tak to odebrałaś. – Mateusz wiedział, że Katarzyna dobrze odczytała jego słowa.

Umilkli. Cisza, trochę krępująca.

Mateusz pomyślał, że długo już tu siedzi, i teraz trzeba poczekać na odpowiedni moment, by wyjść bez posądzenia o jakąś urazę, choćby wyimaginowaną.

Katarzyna wciąż była zła. Lecz już nie wiedziała, czy tylko na Mateusza, czy również i na siebie? Jednak, bardziej na Mateusza. Dała mu się podejść. A on wykorzystał jej ufność. Drań.

- … Kasiu… milczymy jak starzy grzesznicy. Może wypijemy na zgodę? Jeśli jakaś… drzazga gdzieś tkwi. – Mateusz chytrze się przymilał.

- E tam… drzazga. Lepiej nalej do kieliszków. – Katarzyna wciąż miała zachmurzoną twarzyczkę.

- Co by tam nie było… Kasiu? Za co wypijemy? – pytał, nalewając wino.

- Ty wymyśl toast.

- Za dzisiejszy dzień. Oby było ich więcej. – Trzymał w ręku kieliszek.

- Może być… Mati, za nasze gadulstwo.

- I za przyjemność, jaką z niego mamy.

- Tak, tak… Wypijmy za to – zgodziła się.

 

Czas jednak płynął i Mateusz zdecydował się na powrót do domu. Pomyślał, że teraz... rozmowa by się już nie kleiła. Lepiej tak właśnie.

- Kasiu… czas na mnie. Ten dzień, to był dobry dzień. Nie przypuszczałem, wychodząc, że taki będzie. Cieszę się… Teraz nie opędzisz się ode mnie. – Wstał, zastanawiając się, czy nie przesadza, ale chciał jej sprawić przyjemność. Poza tym… dużo nie kłamał.

- To do zobaczenia, Mati… Znasz już adres, więc zajrzyj czasami. – Katarzyna z wysiłkiem uniosła się z krzesła, podpierając się kulą.

 

3.

 

Mateusz nie śpieszył się z powrotem do domu. Szedł powoli, trochę zasępiony. Ta Katarzyna… O co tu chodzi?

Oddychał głęboko, i miło mu jakoś było na duszy. Przeleciało mu przez głowę grzane piwo, i znowu Katarzyna….

Ale wciąż był czymś zasępiony. Czyżby otworzył niewidoczne drzwi, które jeszcze nie prowadziły do prosektorium lecz na dziwne łąki, pachnące, gdzie i poszum wiatru, i kłujące słońcem powietrze?

Dziwne to. I niezrozumiałe. I nie wiedział, czy iść na te łąki, czy lepiej z szklanką piwa położyć się na kanapie, zapatrzyć się w sufit, i podumać nad muchą po nim spacerującą, której nie imała się grawitacja?

… Ta Katarzyna…

„Który to dzisiaj dzień bez złudzeń?– zapytał się Mateusz. – Czy stać mnie jeszcze na marzenia, na różowe okulary, i w końcu – na laskę ślepca?”

Szedł powoli, i nawet zbytnio się nie rozglądał, jak czynił to zazwyczaj. Zauważył jednak, że niebo było błękitne choć po bokach przykucnęły pierzaste chmury.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38