Psychożona
mi się płakać. - Jutro po nią przyjadę, spakuje jej zabawki i ubranka. - Nie, jeżeli chcesz być z córką to i ze mną, nie rozbijaj rodziny. - Będę o osiemnastej – rozłączyła się, zdawała się nie zważać na to, co ja mówiłem. Liczyło się tylko to, co ona chce. Rano zadzwoniłem do pracy, poinformowałem szefa, jaka wyniknęła sytuacja, dał mi wolne jeszcze do końca tygodnia. Cały dzień spędziłem z Zuzią w mieszkaniu, nie spakowałem jej. Nie miałem zamiaru jej oddać, chciałem zyskać też na czasie, kiedy Kamila przyjdzie będę mógł z nią porozmawiać. Nie przyszła, nawet nie zadzwoniła, starałem się z nią skontaktować, ale jej telefon nie odpowiadał. Przez kolejne pół roku nie miałem z nią kontaktu, nie dzwoniła, nie odwiedzała Zuzi, nic, nawet nie miałem do niej numeru, bo stary skasowała. Po pół roku dostałem wezwanie do sądu, sprawa rozwodowa. Jej prawnik zaproponował, że żona zgodziła się na rozwód bez orzekania o winie, ale za to mam jej oddać córkę, jeżeli nie to opowie w sądzie jak ją biłem. Wytrzeszczyłem oczy na gościa i zacząłem się śmiać, powiedziałem mu, że miarka się przegina, niech wnosił sprawę do sądu. Wynająłem bardzo dobrego prawnika, polecił mi go szef, sam niedawno brał rozwód. Rozprawa zakończyła się moją wygraną, ale sąd postanowił poddać Kamilę badaniom psychiatrycznym i oddalił rozprawę o prawa rodzicielskie. Wszystko przeciągało się przez kolejne pół roku, aż do dziś. Udało się ją przebadać, znam nawet wyniki, okazało się, że ma nierówno pod sufitem, podobno jest zdrowo pojebana. - Proszę wstać sąd idzie. Cała sala podniosła się niemal w jednej chwili, gruby mężczyzna w czarnej todze wszedł na salę i usiadł na miejscu honorowym. Wyjął małą karteczkę i obwieścił: - W postępowaniu o prawo opieki nad Zuzanną Kwiecień, prawo do opieki sąd przyznaje ojcu ze względu na nie poczytalność matki. Matka może odwiedzać wspomnianą Zuzannę Kwiecień, w co drugi weekend i tylko w obecności ojca Zuzanny Kwiecień, po wcześniejszym ustaleniu wizyty z ojcem dziecka. A więc wygrałem, wszystko zaczęło się wreszcie dobrze układać i koszmar związany z rozwodem i walką o dziecko się skończył. Wracałem do domu, jako szczęśliwy człowiek, nie ma co. Kilka miesięcy po rozprawie układało się bardzo miło, wynająłem opiekunkę do dziecka, po pracy wracałem zajmowałem się Zuzią samemu, w weekendy wyjeżdżaliśmy gdzieś za miasto we dwoje. Kamila może pojawiła się ze dwa razy. Kiedyś siedziałem z małą w dużym pokoju, oglądałem telewizję, ona układała coś z klocków. Nie spodziewałem się żadnych gości. Usłyszałem najpierw otwieranie zamka, ale telewizor grał, mała się cieszyła, myślałem, że mi się zdawało. Następnie bieganie po domu i przeklinanie, gdyby nie przekleństwa włamywacza, pewnie bym zareagował. Tak to tylko wziąłem Zuzię na kolana i czekałem co się wydarzy. Już wiedziałem dwie rzeczy, pierwsza, że przyszła Kamila i jak będzie sprawiała kłopoty ty wystarczy wezwać policję, sam już nie miałem zamiaru się z nią użerać, druga, że musze wymienić zamki w drzwiach. Wpadła do salonu pewna, że zastanie jakąś opiekunkę, ale miała zdziwioną minę, kiedy ujrzała mnie siedzącego w fotelu z dzieckiem. - Oddaj mi córkę, jej miejsce jest przy matce! – wrzeszczała, widziałem szaleństwo w jej oczach. - Ja dostałem prawo do opieki nad nią, a ty nie możesz robić niezapowiedzianych wizyt, zawsze musisz uprzedzić zanim przyjdziesz – powiedziałem najdelikatniej jak potrafię. - Maciek nie wkurwiaj mnie! – pałała, nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Zdjąłem Zuzię z kolan, wstałem, a ją posadziłem. Postanowiłem, że musze jakoś wyprowadzić wariatkę z domu, chociażby po to, żeby dziecko jej takiej nie oglądało. - Uspokój się, bo straszysz małą, nie ma powodu do krzyków, oboje jesteśmy dorośli i cywilizowani – wolno podchodziłem do Kamili. Kiedy zbliżyłem się na dwa metry zobaczyłem ostrze noża, które przecięło dno jej torebki i odbijało światło, zdawało mi się, że patrzy na mnie, namierza mnie tym zimnym metal,