Przeznaczenie / Psychoza

Autor: coperfield
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

mądry. Szkoda, że ci dwaj go nie usłuchali. Słuchali tylko wyroczni. Tej wyroczni, która posłała go w tak długą i męczącą podróż. W podróż tak pełną wyrzeczeń, krwi i śmierci. W podróż przepełnioną strachem. Wyrocznia. Z gardła po raz kolejny wydobywa się ochrypły okrzyk nienawiści. Padł na kolana, zakrywając twarz dłońmi. Szlochał ostentacyjnie, wylewając łzy, których nie wylewał od dzieciństwa. Dziwne to uczucie, ale oczyszczające, jak ogień. Zabił ich we śnie. Kim się stał, że wbił sztylet w plecy śpiących towarzyszy? Towarzyszy, którzy mu wierzyli, którzy widzieli w nim tego, który oczyści świat i zmieni koleje losu! Ale mimo to, zabił ich. Zabił bez honoru, jak skradający się szmaciarz, wynajęty żebrak. Okropnym był człowiekiem. Ale co miał robić!? Co miał zrobić? Oni byli żywym pomnikiem tego, co uczynił! Oni byli ciągle powracającym sumieniem, które było świadkiem jego czynów. On zabił tych wszystkich ludzi. Nie bezpośrednio, ale to przez niego ginęli. W imię czego!? Ci dwaj, nadal żyli. Byli jak roztopione żelazo, powoli rozlewające się pod skórą. Ich obecność, irytowała go, a zarazem przerażała. Pokazywali mu, jak okropnym był człowiekiem, przypominali samą swoją obecnością, ilu ludzi posłał w bezdenną paszczę śmierci! Ale oni dalej wierzyli. Wierzyli! W niego! To była okrutna ironia, przerażająca. Może oni udawali? Kpili z niego ? Sarkazm. To właśnie to. Podstępne szczury! Nie! Czy ja już straciłem rozum? Czy ja jestem szaleńcem!? Boże, co się ze mną dzieje? Kim ja jestem!? - zadawał sobie pytania. Po chwili sam znalazł odpowiedzi.
Jestem wybrańcem, wybrańcem ludzkości. Nie wyroczni, lecz dusz wszystkich zmarłych ludzi, w tym mędrców. W tym swoich rodziców. W tym rycerzy, którzy zginęli prowadząc go przez wątłą, nietrwałą ścieżkę przeznaczenia. Nie, oni nie wybrali go, bo jeszcze żyli. Ale na zawsze związali swój los z jego losem. Teraz go obserwują. Patrzyli jak oszalał, obserwowali go, gdy się poddał, gdy wybrał najprostszą i najbardziej nieodpowiedzialną drogę – samobójstwo. Zbłądził. Ale moment, póki trzyma się go jeszcze nieco zdrowego rozsądku, należy wykorzystać. Wstał i szybkim truchtem odbiegł od przepaści, nie oglądając się, rozpędził się. Wręcz wpadł do świątyni. Nie mógł stracić ani chwili. Lada moment zmysły mogły go całkowicie opuścić.. Był pierwszą żywą istotą w tych murach, od kiedy tysiąclecia temu ją wybudowano. Zwolnił, i ciężko idąc, dyszał z wysiłku. Powoli położył się na ołtarzu. Wziął ostatnie trzy oddechy. Przeznaczenie się wypełni. Wyjął zza pasa sztylet i wbił sobie między żebra. Jęknął z bólu i poczuł, że mdleje. Wyjął sztylet. Chciał wziąć oddech, ale okazało się to daremnym wysiłkiem. Przeszył sobie płuco. Uchwycił mocniej rękojeść. Ręka mu się trzęsła. Wbił sobie sztylet ponownie, prosto w brzuch. Z jego ust wydobyło się wraz z krwią stęknięcie bólu. Czuł, jak świadomość go opuszcza. Podniósł sztylet po raz ostatni, zacisnął powieki, i zdecydowanie wepchnął zimne ostrze w serce. Umarł. Ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał za życia, był odległy skowyt zdychających wilkołaków i ryk ginących trolli.
Przeznaczenie się wypełniło.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
coperfield
Użytkownik - coperfield

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2008-12-07 17:03:14