Prolog: Kiedy biały dzwon zadzwoni.
- Panie. Białe dzwony oznajmiają, że Assava opuściła swoją świątynie – odrzekł gadzi język. Na tronie z kości oraz czaszek swoich ofiar siedział mroczny pan mrocznego królestwa. Na całym jego ciele znajdowała się długa, czarna peleryna. Kaptur zakrywał twarz, tworząc czarną otchłań. W tej czarnej otchłani, świeciły się tylko dwa czerwone punkty.
- Assava chce wojny? Dobrze, otrzyma ją. Zawołajcie mi Devona! - Donośny, basowy głos z metalicznym pogłosem rozniósł się po całej sali tronowej.
Do sali wszedł młody chłopak. On także miał pelerynę oraz kaptur na głowie. Jednak kaptur nie przysłaniał jego twarzy. Przez pół twarzy przechodziło czarne jak węgiel znamię, jego czarne oczy, włosy oraz łuski nad brwiami odbijały i tak słabo rozproszone światło.
- Wołałeś mnie ojcze?
- Tak…. Assava wybrała sobie kolejnego głupka, który będzie walczył w imię jej głupiej misji ratowania tej planety. Co lepsze, ktoś złamał pakt pokoju i wymieszał się z przedstawicielem innej rasy. Inaczej Assava nie zeszłaby na ten świat. - Odparł mroczny władca.
- I co to ma wspólnego ze mną? - Odparł chłopak.
- Masz znaleźć to stworzenie i zabić. Ale nie od razu. Niech cierpi katusze. - Warknął. Przez oczy Devona rozbłysła czerwona poświata. - Widzę, że spodobał ci się plan twojego ojca, synu. W takim razie, szykuj się do znalezienia tej istoty. Wgnieć ją w ziemię jak robaka!
- Tak ojcze. - Odparł chłopak. Ukłonił się, odwrócił i poszedł w kierunku wyjścia.
- Devonie. - odparł król. Młody chłopak zatrzymał się i lekko przechylił głowę by lepiej słyszeć ojca. - Przygotuj się porządnie. Tym razem Assava zginie razem z tym swoim nowo narodzonym bękartem! Już ja się o to postaram.
Król mrocznego królestwa od dawna wyczekiwał momentu, w którym narodzi się kolejny wybraniec ducha Altary– mieszaniec dwóch ras. Przygotowywał do tej ostatecznej walki o władanie nad planetą własnego syna. To właśnie do walki z jego matką, a jego żoną, Assava wybrała młodszą siostrę jego żony. Przez triumf Assavy, plan podbicia planety runął w gruzach tak samo jak ciało władcy, które teraz wyglądało jak truchło obciągnięte skórą, które skrzętnie ukrywał pod płaszczem. Teraz po tysiącach lat, ma kolejną okazje się zemścić i podbić planetę…
~*~
- Córeczko… - łkała kobieta. - Dlaczego?! Dlaczego nigdy mnie nie słuchałaś! Nie leżałabyś teraz tutaj martwa!
- Alano, uspokój się. - Odparła znachorka – Twojej córce już nie pomożesz. Ale pamiętaj, że w ciele tej małej istotki, którą trzymasz w ramionach, jest część duszy twojej córki.