Straszny dwór
Zawsze panował tu półmrok. Drzewa złączone grubymi konarami tworzyły coś na kształt wysokiego, gotyckiego sklepienia i zazdrośnie pilnowały, żeby się przypadkiem nie przedarł nawet najcieńszy promień słońca. Nieliczne promyczki, którym się udawało jakoś przedostać przez ciemnozieloną gęstwinę, rozlewały się złotymi plamami na grubej skorupie zbutwiałych liści, gdzie pojedyncze źdźbła trawy, próbowały desperacko walczyć z hegemonią dębów szypułkowych, lip szerokolistnych i jesionów wyniosłych. Niestety była to misja z góry skazana na niepowodzenie.
Jak na prawdziwych władców przystało, te parkowe olbrzymy miały też swoje słabości. Lubiły tańczyć do silniejszych podmuchów wiatru, kołysząc do snu kolejne pokolenia kawek i gawronów ażeby, choć na chwilę uwolnić powietrze od ich ptasich kłótni i sporów. A czasem, kiedy wiatr się zapomniał w swoim muzykowaniu i zagrał jakiś naprawdę skoczny kawałek, drzewa robiły się niezdarne jak dzieci i wpadały na siebie albo tylko smagały się wzajemnie długimi ramionami, łamiąc sobie przy tym rozczapierzone palce.
W samym sercu tego drzewnego królestwa rozłożył się dwór szlachecki, o nieregularnej i niejednolitej bryle. Ponury i tajemniczy, jak całe jego otoczenie. Wchodziło się do środka przez mroczną sień, jak do otchłani Hadesu. Podobno było gdzieś światło, ale nikt chyba nie miał odwagi macać wilgotnych ścian w obawie, żeby nie trafić na śliski jęzor Cerbera. Sień była przedzielona grubą, ciężką kotarą i nie chcę sobie wyobrażać, co się mogło za nią kryć. Słyszałem, że był tam schowek na węgiel, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby to sprawdzić.
A kiedy się wreszcie znalazło klamkę i weszło do kuchni, to zaraz od progu uderzał zapach starych mebli, naftaliny i jakiś ziół. Z kuchni wchodziło się do pokoju z piecem kaflowym, stołem, krzesłami, dębową szafą trzydrzwiową i dwoma łóżkami. Na jednym łóżku leżała góra pościeli, a na drugim wysuszona staruszka, umierająca na gruźlicę. Na ścianach wisiały ikony i patrzyły surowo na mnie, na staruszkę, a może tylko na kołyszące się za oknem drzewa.
http://rymowane.blogspot.com