Prolog: Kiedy biały dzwon zadzwoni.
- Gdyby nie to dziecko Luna by żyła!
- Nie bądź głupia! - Warknęła kobieta – Spójrz na jej czoło! Widziałam już ten znak na wieży świętej góry. - Dodała. Alana popatrzyła na niemowlę, które zasnęło w jej ramionach. - Tą dziewczynkę wybrał sam duch planety. Powinnaś być dumna. Odkąd pamiętam, ciągle powtarzano, że tylko raz Assava pojawiła się na tej planecie jako żywy człowiek. A teraz, trzymasz w ramionach jej nowe wcielenie.
- Duch Altary wybrał dziecko mojej córki? Ale dlaczego? - Zapytała zaskoczona. Zapłakanymi oczami popatrzyła na śpiące niemowlę.
- Nie musisz ukrywać prawdy. Wiem, kim jest jej ojciec. - Powiedziała spokojnie staruszka. Alana popatrzyła na nią z przerażeniem. - Ale nie musisz się bać. Nie wydam was. Skoro duch Altary wybrał to dziecko, znaczy tylko jedno. Mała jest wybrana by dopełnić przeznaczenie swojej poprzedniczki, która także była wcieleniem Assavy.
- Będzie umiała władać magią?
- Będzie. Zastanawia mnie tylko fakt, czy tą samą, co jej ojciec. - zamyśliła się. - Teraz musisz ją wychowywać tak, żeby nie odkryła swoich magicznych zdolności do swoich osiemnastych urodzin. Jeśli wcześniej odkryje swoją moc…
- Nic nie mów. - Odparła Alana. - Będę tak wychowywała wnuczkę, żeby nikt się o tym nie dowiedział.
- A i jeszcze jedno – odparła kobieta zanim wyszła z pomieszczenia. - Mała nie może się dowiedzieć, kto jest jej ojcem. Gdyby ludzie pytali o jej dziwne znamię na czole, mów, że jest dzieckiem maga. To powinno ją uchronić przed przedwczesną śmiercią.
- Nie wiem jak ci dziękować….
- Nie musisz – uśmiechnęła się. - Zanim zostałam znachorką, byłam kapłanką na świętej górze. Skoro duch planety wybrał tą małą, będę ją chronić. Nawet kosztem własnego życia…..
„...Kiedy biały dzwon zadzwoni….
A życie znów stanie u bram trwogi…
Nie lękaj się przyjacielu drogi…
Gdyż biała czarownica właśnie nadchodzi….
By ratować to, co drogie narodowi….
Kiedy biały dzwon zadzwoni….
Biała wiedźma nie ulegnie złemu…