Proklata Trijca
e¶le, które raczej przypomina³o królewski tron, siedzia³ pan Ragnar Bjornson. Mia³ d³ugie bujne w³osy, w wielu odcieniach. W jednym miejscu by³y blond, w innym rude, a w innym krwawoczerwone. Jego czupryna wygl±da³a jak p³omieñ ¶wiecy. Gdyby Kossecki nie by³ krzywoprzysiêzc±, móg³by przysi±c, ¿e oczy Bjornsona równie¿ zmienia³y kolor. Z zielonego w niebieski, z niebieskiego w szary i to we wszelakich odcieniach.
Trójca stanê³a przed obliczem tego dziwnego cz³owieka. Oczywi¶cie ani siê nie przywitali, ani siê nie pok³onili. Kossecki bacznie wpatrywa³ siê w pana Ragnara, Natan gapi³ siê na nag± kobietê jak ch³op w cerkwi na ikonê, Hryhory za¶ by³ zaniepokojony. Jako charakternik by³ wra¿liwy na magiê, a tu czu³ jej ca³e multum. Jego d³oñ ca³y czas le¿a³a na rêkoje¶ci szabli. W tym namiocie byli jak w pu³apce.
- W czym mogê szlachetnemu, ja¶nie o¶wieconemu panu s³u¿yæ? - odezwa³ siê w koñcu Micha³ w efekcie przed³u¿aj±cej siê ciszy. Kossecki nie by³by sob±, gdyby nie umie¶ci³ w tych s³owach drwiny i sarkazmu.
- Pos³a³em po was, poniewa¿ jeste¶cie najlepsi w tym co robicie, a w dodatku jest co¶ co nas ³±czy. Ale o naszych wspólnych pasjach innym razem. Chcê by¶cie uwolnili pewn± kobietê.
Kozak prychn±³.
- Robili¶my z kobietami tysi±ce ró¿nych rzeczy, zarówno z ¿ywymi jak i z martwymi, ale nigdy ¿adnej nie ratowali¶my. Wybra³e¶ nie te osoby co trzeba.
- Jestem pewien, ¿e w³a¶ciwe. Równie¿ jestem pewien, ¿e tylko wam siê uda, poniewa¿ znajduje siê ona w Ukrytym Monastyrze.
Hryhory znowu chcia³ zabraæ g³os lecz Kossecki mu przerwa³.
- Ile?
- Dziesiêæ tysiêcy z³otych. Do tego co¶, co wszyscy trzej kochacie bardziej ni¿ pieni±dze. Ale to ju¿ niespodzianka.
Trójca jecha³a przez step, w stronê go¶ciñca. Gdy doñ dotarli, zatrzymali konie.
- Jak znajdziemy Ukryty Monastyr? - zapyta³ Kossecki
- Z tego co wiem, to tylko Ostapowi Bondarczukowi uda³o siê go odnale¼æ. - powiedzia³ Hryhory.
- Bondarczuk nie ¿yje.
- Mo¿e zatem znajdziemy go w Wiecznej Karczmie.
- Mamy kilka dni do pe³ni. Ale sk±d wiesz gdzie tym razem siê pojawi?
- Nie wiem. Ale wiem kto mo¿e wiedzieæ.
- Baba Jaga?
Kozak kiwn±³ g³ow±.
- To trzeba bêdzie po drodze z³apaæ jej jaki¶ prezent. Jazda!
Wyrwali z kopyta, a¿ siê za nimi kurzy³o. Pêdzili tak, mila za mil±. Ludzie na ich widok schodzili z traktu w las, ¿egnali siê, uciekali do cha³up. Z wyj±tkiem ma³ego Maksyma i Anastazji, którzy, jak to dzieci, byli tak zajêci zabaw±, ¿e zapomnieli o bo¿ym ¶wiecie. Kiedy trzech strasznych je¼d¼ców wjecha³o na podwórko, by³o ju¿ za pó¼no. Ma³e dziatki otworzy³y szeroko niewinne oczy, a strach wry³ ich ma³e brudne stópki w b³oto.
- Te siê nadadz±? - spyta³ Micha³.
- Tak, idealne - Kozak u¶miechn±³ siê tak z³owrogo, ¿e ma³emu Maksymowi pu¶ci³ pêcherz. Hryhory szybko z³apa³ maluchy, zwi±za³ i zarzuci³ na siod³o.
- A mo¿e dawaj pod siod³o, jak Tatar miêso. Od razu gotowe jej przywieziemy. - za¿artowa³ szlachcic.