Poziomkowa
a, mimo , że w ogrodzie widać było wolnostojący garaż. Na furtce był dzwonek, a pod nim karteczka. "Wróżka Marianna".
Zachłysnąłem się nową porcją wody, czyżby ten list był jednak skierowany do mnie? Słowo klucz Wróżka podziałało na mnie stymulująco, poprawiłem swą coraz bardziej niedbałą pozycję w fotelu, czując , że zaczynam być w pracy.
Była stara, no może nie bardzo stara, bo otworzyła drzwi dość szybko i raźno przebiegła do salonu, z uśmiechem oczekując tam na mnie. Minąłem długi przedpokój z wypchaną sową, i kilkoma krzesłami jak w poczekalni. Pomiędzy moje nogi dostał się kot, oczywiście czarny i jął się łasić, spoglądając jednocześnie do góry, na mnie.
- Jaki ładny kotek - powiedziałem, walcząc jednocześnie z sobą, aby go nie odepchnąć nogą. Nie cierpiałem kotów, od zawsze. Za to Jola uwielbiała. Wróżka zaśmiała się głośno i pogroziła mi palcem. Nie powiedziała jednak nic, tylko szerokim gestem zaprosiła do siebie. W pokoju, który kiedyś był salonem, pomiędzy różnymi meblami stała lodówka.
- Rozumiem, że to ten sprzęt Pani szanownej nawalił? - zapytałem rozglądając się jednocześnie po kątach.
- Tak, nie działa, a Pan wie bez lodówki żyć trudno. Jeszcze jakby zima była, to sam Pan wie.
Skinąłem głową, że wiem. I pochyliłem się na sprzętem, Starsza Pani wyszła pozostawiając mnie sam na sam z kotem. Nie przytulał się na całe jego szczęście, ale przyglądał się. Nie lubię jak mi się patrzy na ręce w robocie, nawet jeśli to jest kot. Gdy tylko pomyślałem, o kocie, pani Marianna wywołała go do kuchni. Poszedł bez ociągania, więc i mi robota poszła szybciej. Niestety , nie do końca, usterka nie była wielka, ale nie miałem potrzebnej części, wściekły zakląłem pod nosem.
- Nie da rady zrobić? - usłyszałem głos za sobą - A to szkoda, miałam nadzieję. Proszę oto herbata dla Pana. - postawiła szklankę na blacie lodówki.
- Ja nie...
- Nic nie szkodzi, robiłam dla nas to i o Panu pomyślałam. Przecież Pan kawy nie pija?
Skinąłem głową, jednocześnie zastanawiając się dla kogo jeszcze mogła robić herbatę. Do salonu wszedł kot, wyraźnie oblizywał się językiem.
- Wie Pan, ze jestem wróżką? - zapytała, i nie czekając na odpowiedź rzekła. - Znam się na ludziach, i widzę , że jest Pan w dołku. Jaki to problem? Zawahałem się. Aby to ukryć umoczyłem usta w herbacie. Była gorąca, kot szelma widać lubił gorącą.
- To chyba Śnieżka ? - stwierdziłem bardziej , niż zapytałem, aby odciągnąć ją od moich problemów,
- Tak, chyba ma Pan rację, nazwa już dawno odpadła z drzwi, a ja ją mam ponad trzydzieści lat.
- Czy nie lepiej kupić sobie nową? Teraz lodówki są naprawdę bardzo tanie i dużo mniej energiożerne.
- Wie Pan , panie Jurku mogę tak do Pana mówić ?
- Ach tak , oczywiście - odpowiedziałem zaskoczony, zastanawiając się w którym momencie się przedstawiłem.
- Więc ja tak jak i pan jestem sentymentalna , Zaśmiałem się głośno, staruszka miło się uśmiechała , umilkłem po chwili , rozejrzałem się ponownie po pokoju pełnym sentymentalnych wspomnień.
- Aż tak nie jestem sentymentalny , gdybym był taki jak Pani pewnie musiałbym wciąż jadać z mojego dziecinnego małego talerzyka z obdrapaną biedronką i pić z kubeczka z ułamanym uszkiem, - ponownie się roześmiałem, ale znacznie cieplej , w głowie zaszumiały wspomnienia.
- Jeden ma sentyment do starych rzeczy które mu coś przypominają, a drugi do starych dawno niewidzianych znajomych, którzy mu się śnią. Drgnąłem. Od dłuższego czasu co noc miałem jeden sen. Wciąż powracający. Śniła mi się Ona. Nie , nie Jola. Ona to dziewczyna z mojej młodości, która dziwnym trafem , zrządzeniem losu, a tak naprawdę zrządzeniem mojej głupoty stała się mi niedostępna i obca. A miała być mi żoną. Co rano zastanawiałem się co znaczą