Powrót
wy.
Po chwili nadeszła gosposia z lekko parującym czajniczkiem. Nalała wszystkim herbaty i usiadła
- No i jak minął tydzień – zaczęła kontynuować – zebrało się takie lekarskie zebranie, taka narada…
- Konsylium – wpadła jej w słowo Laura
- No właśnie mówię. No i oni orzekli, że to jest nieuleczalne.
- Wtedy zarząd spółki postanowił sprzedać dom i pokryć wszystkie koszty leczenia.
- A czy ten cholerny zarząd, nie powinien zapytać najpierw rodziny? Syna? - Bella była trochę zła.
- Nie mogli się skontaktować. Poczta nie dochodziła. Wszystkie listy wróciły.
Cisza w ogródku była taka, że słychać było pszczoły buszujące w maciejce.
- Gdzie on teraz jest? – zapytała Bella popijając herbatę.
- Na Białych Skałach u sióstr nazaretanek.
- A daleko to? – pytała dalej
- Samochodem? Z godzinę.
Nagle w Bellę wstąpiła niesamowita energia. Wstała energicznie.
- Laura. Jedziemy.
- Panie same nie trafią. Proszę zaczekać kilka minut. Przyjdzie mój mąż do ogrodu, to z wami pojedzie. -Dobra. Czekamy. - Bella coraz bardziej czuła w sobie ducha bojowego. Chciała działać.
Po paru minutach przyszedł mąż gosposi, który okazał się… znajomym z leśnej drogi.
- Dobra pojadę. Jeśli mówisz, że to jest pani Bella – tu spojrzał w kierunku wymienionej – to nie ma sprawy. Jadę.
- Ale weźmiemy mój wóz. Pojedziemy wtedy na skróty.
Przed domem stał amerykański Willys pamiętający czasy wojny. Ogrodnik spojrzał na niepewne miny obu pań.
- Nie ma obawy, w zeszłym roku, razem z panem Jasonem zrobiliśmy mu generalny przegląd. Chodzi jak nowy.
Obie wsiadły z tyłu i Jeep wyjechał przez bramę.
ROZDZIAŁ 4 - BIAŁE SKAŁY
Już z daleka było widać skąd pochodzi nazwa klasztoru.
Ponad las wznosiła się góra, a raczej skała. Wapienna, biała skała, na której wznosił się klasztor pochodzący ponoć aż z XII wieku.
Prawie całą burzliwą historię, zdążył opowiedzieć im po drodze ich kierowca.
- A najciekawsze jest to, że najprawdopodobniej, pierwszy klasztor wybudowali Templariusze, uciekinierzy z Francji. Dostali u naszego króla cichy azyl.
Samochód dojechał do bramy. Wszyscy wysiedli.
- Panie chwilę zaczekają – powiedział ich przewodnik i podszedł do furty.
Pociągnął za rączkę i gdzie w środku dał się słyszeć dzwonek. Po chwili otworzyło się małe okienko i padło suche – Słucham.
- Ja do siostry przełożonej. To bardzo ważne.
- Siostra przeorysza już dzisiaj nie przyjmuje – odparł spokojny i cichy głos.
- No wiem przecież, ale to jest wyjątkowa sprawa. Chodzi o pana Jasona. Ktoś się odnalazł.
Okienko się zamknęło. Wszyscy troje patrzyli niepewnie na siebie.
Po kilku minutach usłyszeli zgrzyt zamka i furta nieznacznie się uchyliła.
- Proszę wejdźcie – powiedziała bardzo młoda zakonnica i poprowadziła ich do drzwi z napisem „Przychodnia - Poczekalnia ”.
- Proszę tutaj poczekać. Siostra przeorysza zaraz do was zejdzie. – powiedziała cicho zakonnica i odeszła.
Czekali w zupełnej ciszy podziwiając stare mury i zdobiące je polichromie.
- Boże, gdzie my jesteśmy – szepnęła Bella
- W klasztorze sióstr Nazaretanek, proszę pani – usłyszała wyraźnie tuż za plecami.
Przestraszona nagłym zdecydowanym głosem aż podskoczyła.
- Proszę się nie bać – za nią stała zakonnica w wieku około czterdziestu lat z łagodnym uśmiechem na twarzy.
- Czym mogę służyć? O co chodzi z panem Jasonem Forestem?
Ich przewodnik, zaczął trochę chaotycznie, a trochę tajemniczo opisywać kto przyjechał, w jakich okolicznościach. Z przejęcia cały czas miął w rękach swoją czapk