Powrót
nął jak wryty.
Poznał je. Na pewno poznał Bellę, w którą wpatrywał się jak w zjawę. Po chwili poznał również Laurę.
- Co pani tu robi? – zwrócił się dość opryskliwie do Belli.
- Chciałam się spotkać z twoim ojcem. Z Jasonem. – odpowiedziała niepewnie.
- Spóźniła się pani kilka lat! – głos młodego człowieka był nadal napastliwy.
- Gdy najbardziej pani potrzebował, gdy został całkowicie sam, to pani kopnęła go w dupę. Postawiła na nim krzyżyk! Zostawiła! – młody człowiek mówił cicho ale z wyraźnym napięciem sugerującym niekontrolowany wybuch emocji.
- Był gotów przejechać pół kontynentu, żeby być razem z tobą kilka dni, kilka chwil. Nie liczyły się dla niego pieniądze… poleciał nawet, gdy na jego koncie było już kiepsko. Wiedziałaś o tym a jednak…
Bella stała zdruzgotana. Nie sądziła, nie przypuszczała, że wtedy tak bardzo była mu potrzebna.
- Ja teraz… - zaczęła niepewnie
- Poradził sobie bez ciebie! – Jacob zmienił formę, ale też podniósł głos
- Kosztowało go to wiele. Jego serce… nieważne.
- Miał tylko mnie. Nie zszedł z drogi, którą razem zaplanowaliście.
- Sama wiesz, jak było mu ciężko na początku, jakie błędy robił. Bo nie było nikogo, kto wziąłby go za rękę i dodał otuchy. Nikogo! Przychodził do mnie i się wyżalał. Czasem wręcz płakał. Zarzucałaś mu że zrobił krok w tył, ale to ty zeszłaś z tej wspólnej drogi. Wolałaś świat imprezek i przystojnych faciów, oraz swoją tak zwaną niezależność.
- Byłaś dla niego wszystkim. Całym światem – dodał już spokojniej – on nie chciał innej pomocy, jak tylko twojego wsparcia duchowego. Twojej miłości.
- Po co teraz przyjechałyście? – był już spokojniejszy.
Laura postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wspomóc przyjaciółkę.
- Widzisz.- powiedziała pojednawczo – Bella straciła kontakty ze wszystkimi tutaj.
Chciała uspokoić sytuację i jednocześnie stanąć w obronie przyjaciółki.
- Niedawno natknęłyśmy się na siebie w necie i ona postanowiła wrócić i wszystkich przeprosić. Ciebie też.
Bella patrzyła na twarz Jacoba – Jaki podobny do ojca się robi – pomyślała, a łzy popłynęły same z siebie.
- No dobra – powiedział nie do końca przekonany młody człowiek – i co w związku z tym?
- Tak jak mówiłam. Bella chciałaby przeprosić, chociaż nie wie czy są takie słowa.
Chłopak się zamyślił. Podszedł bliżej. Popatrzył na Bellę.
-A upieczesz dla mnie ciasto z jabłkami? – powiedział cicho. Bella rozpłakała się i przytuliła do tego chłopaka, który najpierw obrzucił ją całym pakietem oskarżeń, a teraz po prostu objął.
Wiedziała, że on jej przebaczył.
- Jest już późno. Lucy, zamknij warsztat. Dziś już nic nie porobimy, a wy chodźcie do domu.
- Zjemy kolację i przenocujecie u nas. Dom jest obszerny. Rano dam wam adres.
- No a teraz – dodał z uśmiechem – robimy ciasto.
***
Ciasto było jeszcze ciepłe, gdy wszyscy zdecydowali, że trzeba spróbować.
Lucy zrobiła aromatyczną herbatę z owoców leśnych.
- Taki rodzinny wieczór – pomyślała Bella i już wiedziała czego jej w życiu brakowało.
Popatrzyła na Lucy i Jacoba przytulonych do siebie. Coś zaczęło jej „łazić” po żołądku.
- No i jak ciasto? – zapytała z trochę sztucznym entuzjazmem.
- Wiesz co? – odezwał się Jacob, przeżuwając ostatnie kęsy swojej porcji – takie samo jak wtedy, pierwszy raz. - I szczerze się uśmiechnął.
Po tej słodkiej kolacji poszli spać.
Obie panie dostały pokoiki na piętrze. W każdym była czysta pościel i ręczniki. Wszystko dopiero co przygotowane.