post mortem

Autor: hollyhell
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

     - Nie, nie mogę tego zrobić. - powiedziała na głos. - Jestem matką, nie mogę...

        Potoczyła nieprzytomnym wzrokiem po izbie, aż przystanęła na fonografie, który stał w kącie tuż przy części kuchennej. Fonograf ten był jednym z niewielu rzeczy, jakie jej pozostały. Była to pamiątka po matce, i przysięgła sobie, że nigdy go nie sprzeda, choćby nie wiadomo jaki głód by jej doskwierał.

       Podeszła do niego wolnym krokiem i przejechała delikatnie ręką po tubie. Sprawdziła korbkę, czy jest nadal sprawna. Wszystko działało i nie było powodu, by miał nie działać - jej świętej pamięci matka o nic innego tak nie dbała, jak o ten fonograf.

       Świeże łzy popłynęły jej po policzkach.

      - Wybacz mi, mamo - wyszeptała łamiącym się głosem, przytulając się do fonografu.

        Tej nocy długo nie mogła zasnąć. Nie podobała jej się bardzo decyzja, jaką podjęła, ale czuła, że nie ma wyjścia. “Moja córka nie umrze z głodu” - myślała przewracając się z boku na bok. - “Póki żyję, nie zazna głodu i to jest mój obowiązek, jako matki, by do tego nie dopuścić. Intencje mam czyste, Bóg mnie za to ułaskawi.”

         Wpatrywała się w Wiktorię, która zmęczona sprzątaniem i zabawą, zasnęła natychmiast. W końcu i Annie sen się udzielił i chociaż na kilka godzin mogła odetchnąć i uciec od strasznych myśli, jakie jej się kłębiły w głowie od momentu, w którym postanowiła nie cofnąć się przed niczym, by zapewnić byt swojej ukochanej córce.

 

 

         Welwyn nie był dużą mieściną, ale działo się w niej niewiele mniej niż w większych brytyjskich miastach: tu także panował motłoch i rozgardiasz, tu także było mnóstwo żebraków na ulicach, kobiety na straganach przekrzykiwały się, by sprzedać towar, a do tego wtórował turkot kół dyliżansów lub wozów wypełnionych różnymi towarami. Uwagę Anny przykuli latarnicy, którzy stojąc na wysokich drabinach przygotowywali ulice Welwyn na zbliżający się zmrok. Poczekała, aż odejdą do innej latarni i dopiero wtedy podeszła do dopiero co zapalonej.

          Nie cierpiała wychodzić z siedziby, robiła to tylko wtedy, gdy naprawdę musiała. Irytował ją hałas i przygnębiał widok nędzarzy, nie tylko dlatego, że byli brudni i chorzy, ale też przede wszystkim dlatego, ich widok przypominał jej o swoim równie nie wesołym położeniu. A wiecznie ubrudzone węglem dzieci z narzędziami kominiarskimi, które co chwilę wykradały towar z wozów albo straganów, też nie napawały nadzieją.

          Dzisiaj też musiała wyjść. Musiała jakoś zacząć, to, co sobie kilka dni temu postanowiła, ale nie wiedziała jak.

          Poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się lekko i zobaczyła jegomościa w średnim wieku z wyraźną nadwagą, ale za to ubranego jak milion dolarów. Zupełnie nie pasował do otoczenia, więc Anna pomyślała, że to niepowtarzalna okazja i musi szybko działać.

           Nie wiedziała kompletnie co zrobić, tysiące myśli przelatywały jej przez głowę, zrobiło się jej gorąco ze stresu. Z ogromną niepewnością podniosła rąbek swojej sukni, na tyle wysoko, by widać było szew od rajstop.

         Jegomość uśmiechnął się obrzydliwie i podszedł do Anny.

         - Ile?

         Anna powoli opuściła rąbek sukni na ziemię, zastanawiając się nad odpowiedzią. Była pewna, że przemyślała wszystko, ale ustalenie ceny za taką usługę nie przyszło jej do głowy. Nie miała pojęcia ile można zarobić w tym “fachu”.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
hollyhell
Użytkownik - hollyhell

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-05-28 13:01:24