post mortem
Lekarz, którego udało się znaleźć dzięki łzom i nawoływaniem Wiktorii, przebywał w prywatnym pokoju tak długo, że aż zapadł zmierzch. W końcu wyszedł z niego na sień, z sieni skierował się do pomieszczenia na końcu izby, gdzie bawiła się córka chorej.
- Czym się zajmuje twoja mama? - zapytał bezpośrednio.
Wiktoria poprawiając ubranko na lalce, unikała przez chwilę wzroku lekarza.
- Uczy śpiewu - powiedziała cicho i bez przekonania.
Lekarz pokiwał głową, wszystko już rozumiejąc. Westchnął ciężko i wrócił do pokoju, gdzie leżała chora.
Wiktoria wdrapała się na siedzisko pod oknem i przystawiała lalkę do okna. Lalka chciała iść znowu na spacer i pójść jak najdalej stąd.
Lekarz zakrył kołdrą twarz zmarłej i zastanawiał się, kto mógłby mu pomóc w wyniesieniu ciała. Otworzył drzwi i wyszedł do sieni, w której zobaczył dwóch umorusanych węglem chłopców.
- Chłopcy, pomożecie mi? Trzeba wynieść ciało - powiedział rzeczowo i bez ogródek.
- A co to, syfilis? - zapytał jeden z nich uśmiechając się paskudnie.
- Tak.
- To my nie pomożemy. - odpowiedzieli zgodnie.
Lekarz zakręcił się w miejscu i wzniósł na chwilę ramiona bezradnie, po czym je szybko opuścił. Zrobił kilka kroków do przodu i zobaczył córkę zmarłej, która cały czas bawiła się w osobnym pomieszczeniu izby.
- Ma się nią ktoś zająć? - zapytał chłopców cicho.
- Nie bardzo. - odpowiedział jeden z nich. - Ojciec też jej zmarł jakiś czas temu. A ci, co przychodzili tutaj, na pewno nie byli z rodziny - uśmiechnął się chłopak świadomie podkreślając słowo “rodziny”. - Zresztą, nie bardzo nas to interesuje.
Doktor stał w miejscu, nie wiedząc, co zrobić.
- No to co z nią będzie? - zapytał.
- Jak to co? Do przytułku.
- W Welwyn nie ma przytułku.
- Ale jest w Hinxworth. Z tego, co wiemy, potrzebują też tam ludzi do kopalni, więc na pewno się państwo ucieszą. - powiedział mały kominiarz jakby z satysfakcją, po czym splunął na klepisko.
Lekarz obrócił się w stronę wejścia do części izby, w którym mała Wiktoria przyciskała lalkę do brudnego od pyłu okna. Wszedł do pomieszczenia tak cicho, że Wiktoria go nawet nie zauważyła. Doktor zorientował się, że dziewczynka coś śpiewa cicho pod nosem i zdecydował, że da jej jeszcze kilka minut spokoju, zanim powie to, co musi powiedzieć.
* * *
- Jakub, proszę cię, naprawdę nie mam czasu - powiedziała lekko zirytowana Anna. - Jak skończę raport, to wtedy będziesz mi opowiadał o wspaniałej epoce wiktoriańskiej do woli, ok?
Współlokator mamrocząc coś pod nosem, posłusznie wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Anna zamknęła zakładki, których Kuba pootwierał mnóstwo w wyszukiwarce, i natychmiast zabrała się do raportu.