Polowanie Wigilijne
Zmarszczyłem czoło,gdy pomyślałem nad treścią jego słów.
- Jak podchodzi,pytasz ?...odchodzi jak każda inna żona myśliwego.
Po prostu nie jest zauroczona tym,iż idę na polowanie,i zostawiam ją samą w łóżku,wczesnym rankiem,lub na całą noc,gdy łysy zawita na niebie.
- Gdy siedzisz na ambonie w środku nocy,a księżyc świeci ci w oczy, nie nachodzą cię obawy,iż w domu mógł ktoś zająć twoje miejsce przy żonie.- powiedział Wojtek.
Zamyśliłem się,i zaśmiałem prawie w głos ,gdyż poluję już przeszło dwadzieścia lat, i jeszcze nigdy będąc w lesie nie nachodziły mnie takie myśli.
Zdałem sobie, sprawę,iż może las pokryty księżycową poświatą posiada w sobie jakiś czar, moc.
A odpowiedziałem tak:
- Wiesz co Wojtek,posłuchaj sprawa przedstawia się tak. Będąc w lesie,a tym, bardziej w lesie pokrytym księżycową poświatą,człowiek,wydaj mi się zostaje w pewnym sensie oczarowany.
Gdy padną na ciebie pierwsze promyki tajemniczej tarczy księżyca,istnieje dla ciebie las,i to co w nim się znajduje. Liczy się dla ciebie tylko ta chwila,chwila obecna.
Wojtek patrzył zamyślonym wzrokiem w tuman śnieżnego pyłu.
- Ciekawie mówisz,wiesz coś w tym jest,bo gdy znajduje się w lesie,otoczonym poświatą pełni księżyca gdzieś zostaje wessana troską codziennego życia. Zostaje wtedy las,a my jakby jego cząstką.-powiedział.
Samochód skręcił w ulicę,która prowadzi do osiedla mieszkaniowego. Jedziemy wąską osiedlową alejką,która zaraz przed nami została ciągnikiem odśnieżona. Zajechaliśmy pod jeden z 4-piętrowych bloków.
Wszyscy spali twardo,tylko w kilku oknach pali się w światło.
Nacisnąłem na klakson,choć zdałem sobie sprawę,iż wszystkich pobudzę. Poczułem się głupio. Mija 5. minut,nikt się nie zjawia. Mija kilka minut,to samo. Cisza. Minęło wreszcie 15 minut.
Spoglądamy obaj co chwilę na zegarek. Wreszcie się zjawił nasz kolega z koła imieniem Władek. Miłośnik zwierzyny. I może dlatego tak często pudłuje.
Otworzył drzwi,i usiadł z tyłu,mamrocząc coś pod nosem.
- Psia kość, jak to dzisiaj polować,jeżeli już na 10 metrów nic nie widać.- powiedział.
Racja pomyślałem,i powiedziałem swoje zdanie na ten temat. Co jak co, ale nagonka nie będzie chodziła tak jak trzeba, a i zwierzyna nie ruszy ze swoich ostoi.
Zima faktycznie dała o sobie znać. Padać zaczęło wczoraj wieczorem,przez cały czas trwania nocy nie przestało,choćby na chwilkę. Zanosi się, iż w dzień także sypało będzie .Zima na dobre, zaskoczyła komunikację drogową. Drogi na niektórych odcinkach stały się nieprzejezdne.Pługi kursują. jeden za drugim,oczyszczając drogi ze śniegu. Całe szczęście, iż droga prowadząca do Brzozówki jest przejezdna. Jedziemy cały czas powoli,szybciej się nie da. Ślisko. Zrobiło się jaśniej,i jakby nieco śnieg osłabł.
- Jeszcze przez tą śnieżycę polowanie zostanie odwołane.- pow. Wojtek.
Spojrzałem na niego badawczo, i rzekłem:
- Nie masz racji. Takich polowań się nie odwołuje,a tym bardziej, że czeka nas wieczerza wigilijna.
Do naszej rozmowy wtrącił się nareszcie Władek.
- Zgadzam się z tobą Grzegorzu,takich polowań się nie odwołuje,choćby nie wiem co by się działo
- Może śnieg zelży,a wtedy polowanie,i wieczerza wypełnią się urokiem prawdziwej zimy- powiedziałem.
Przed nami ostry zakręt. Zmniejszyłem nacisk na pedał gazu.