Początek
Dzisiejszy dzień jest stanowczo tajemniczy a raczej ponury. Nie wiem sam ale czuję złe duchy. Wokoło zamiast odczuwać radość słońca, to wydaje się jakby było ono czymś ciemnym, przynoszącym zły podmuch wiatru. W środku jest złowieszcze roztargnienie. Jak niegdyś, gdy nie widziałem światła, gdy strach był jedynym pokarmem. Nawet dreszczy nie mam, lecz jedynie piecze w środku, w żołądku.
Nie mam czym się zająć, nie mam wewnętrznego spokoju. Jest przecież dzień wolny od pracy ale widać stał się dniem koszmarów. Wydają się dziwnie znajome. Nie pomaga nawet świadomość, tego, że dawne czasy już minęły. Coś jest nie tak. Każdy mój oddech wydaje się zbliżać rytmicznie do jakiegoś końca. Co to za finał i czego? W myślach tak właśnie się kołacze. To uczucie zwala spokój na ziemię jak boksera znokautowanego.
Głupie te myśli. Czasem wydaje mi się, że tracę te normalne. Dzisiaj dla odwrócenia uwagi, obejrzałem kilka dobrych filmów. Nie pomagają nawet komedie. Teraz gdy wypisuję o tym, mylą mi się litery i jest jeszcze ciężej. Zawsze gdy coś mnie niepokoiło, gdy źle się czułem, pisanie pomagało. Nic to nie daje dzisiejszego wieczoru. Czuję nadchodzących wiele złych uczuć. Przede mną noc. Chcę uciec. Nie krzyczę ale krzyczy we mnie dusza. Jakaś przemiana, kolejny dzień rozłamu w myślach i metamorfoza – to tylko mi przychodzi na myśl. Przyjaciele się odwrócili – poszli spać. Zajęci sobą. Domyślam się jedynie, że czeka mnie kilka godzin udręki. Muszę walczyć – podpowiada mi rozsądek. Powoli mi go brakuje. Brakuje sił. Chcę się odezwać i ukryć na chwilę jak dziecko, w miejscu przyjaznym u boku ciepłej osoby.
Dzisiaj rano widziałem jakieś znaki w głowie. Albo była to moja wyobraźnia lub resztki snu. Nie pamiętam co mi się śniło. Wiem, że nic dobrego. Wierci w brzuchu.
Myślałem, że gdy puszczę spokojną muzykę tą jaką najbardziej lubię ,to uspokoi się nieco wnętrze. Ale nie. To jest kontrolowane. Ktoś z daleka patrzy i manipuluje. Nie jestem jednak taki przerażony jakby się wydawało, to wszystko jakbym znał od dawna. Momentami to przepowiednie. Tak się zdaje. Widzę w nich, że żyję. Ale jak? W jakimś świecie pustym i odległym, gdzie drzewa wydają się przybyszami z kosmosu albo strażnikami jakiegoś królestwa. Królestwo ma dziwne kolory. Czuć inny zapach. Takiego jeszcze nie czułem. Co mi przypomina? Nie wiem, jedynie wzbudza we mnie myśli o zegarze. Fakt czas upływa inaczej. Szybciej? Nie, bardziej dobitnie. Wzmacnia uczucia, a grzmienie odległej burzy jakby potwierdzało stan. Wieczorem zazwyczaj latały owady, które zawsze mnie denerwowały. Dzisiaj jest inaczej, całkowita pustka a nawet samochody ucichły, nie słyszę ich, mimo, że wiem – co chwilę przejeżdżają.
Mam też wrażenie, że jestem za ekranem i mnie oglądają inni w filmie o ciemnościach. To ciąży i gubię myśli. Nawet pytać powoli przestaję. Co to jest? Co się dzieje? Nie ma sensu. I tak nie udzieli nikt odpowiedzi.
Mówiłem o przepowiedniach. Nie widzę ich. Czuję. Trzeba będzie gdzieś uciekać. Przed czym? Nie mogę uchwycić. Podpowiada mi rozum, że usłyszę w telewizji. W najbliższych dniach. Za mgłą to wszystko jakby i niewyraźne. Zdaje się, że to obecność jednej postaci. Ktoś ważny lub ktoś kto będzie ważny. Boją się go ludzie. Zacznie się od nieba. Stamtąd nadejdzie siła, która da mu możliwość działania. Momentami jest to kilka osób. Mają duży wpływ na decyzje tej jednej.
Widzę też datowanie. Raczej jest to zegar. Niewyraźnie ale wskazuje chyba 23.14. Jeszcze nie ma tej godziny. Dnia nie widzę, jednak to już nie długo. Piecze mnie trochę w głowie. Dokoła są też jakieś obrazy. Nie czuję paniki ale wiem, że jest. Stłumiona jakby. Próbuję wywołać obrazy ognia wody, żeby przypasować do czegoś co nie się za sobą żywioł. Na daremnie. To coś znacznie złożonego. Zazwyczaj gdy miewam takie uczucia to dotyczą one jedynie mojej osoby. Tu jest inaczej. Wiele osób.