Pocałunek w ciemnościach
- Cholera jasna! – zaklął siarczyście Tony, naciskając wszystkie klawisze na klawiaturze komputera, ale nic się nie zmieniło, jego ekran w dalszym ciągu pozostał czarny. – Cholera! – klął dalej Tony, ale i kolejne przekleństwa nie pomagały, by zmusić maszynę do działania. – Pieprzone urządzenie.
- Nic Ci nie da przeklinanie DiNozzo, więc może warto sięgnąć po notes i długopis. Ta metoda działa wbrew wszystkiemu.
- Nie, jeśli nie ma światła – powiedział nerwowo Tony.
- Bez światła? A ten przedmiot umieszczony po Twojej lewicy to, co to jest? Myślałem, że te rzeczy nazywane są lampami i dają światło. A poza tym, z tego co mi wiadomo działają na baterie. Teraz możesz wrócić do pracy.
DiNozzo już otwierał usta, aby zaprotestować, ale widząc wzrok Gibbsa wziął długopis i zaczął rozglądać się za papierem.
~*~**~*~
Abbs chodziła po laboratorium, gorączkowo szukając świec. Myślała też, żeby szepnąć słówko Leonowi – dyrektorowi Vance’owi – o tym, że faktycznie jest to najciemniejsze miejsce w całym budynku. Nie, że nie kochała ciemności, wręcz przeciwnie, ale brak światła skutecznie utrudniał jej życie, gdy miała pilną robotę.
- Gibbs na pewno będzie w złym humorze – westchnęła lekko sfrustrowana.
Abby przemierzała drogę przez pokój balistyczny, dziękując Bogu za to, że wiedziała, gdzie stoją poszczególne urządzenia, jakie stanowiły tło jej kryminalistycznego sanktuarium, i że w efekcie się o nie, nie obijała. Zatrzymała się u wyjścia z pokoju i zamarła opierając ręce na biodrach. Ktoś wyraźnie był w laboratorium, bo usłyszała dźwięk przewracanych na stole probówek. Dziewczyna wstrzymała oddech. Ktokolwiek to był, dobrze znał to pomieszczenie, chociaż nie tak dobrze jak ona. Poczuła, że postać zbliża się do niej, obejmując ją delikatnie za szyję. Sekundę później poczuła usta całujące jej usta. Nie odpowiedziała od razu, ale z własnej woli rozchyliła usta i na niego odpowiedziała. Język pieścił i drażnił jej podniebienie, a pocałunek się pogłębiał. Osoba, która tak całowała była niewątpliwie ekspertem w tej dziedzinie, bo Abbs poczuła się „zmieciona” przez pocałunek i całkowicie zapomniała o otoczeniu. Jednak, co przyjemne szybko się kończy i dziewczyna została całkowicie sama w ciemności jej laboratorium. Musiało upłynąć kilka chwil, żeby Abby doszła do siebie.
- Wow! Muszę się dowiedzieć, kto mnie tak pocałował, bo chcę więcej – pomyślała.
Pytanie brzmiało, jak miała to zrobić bez zadawania pytań. Chociaż dwójki osób na pewno nie umieściłaby na liście potencjalnych kandydatów. Ducky’ego – bo to nie było w jego stylu i McGee’go – z którym była dawno temu i miała pewność, że nigdy by jej nie pocałował w taki sposób. Z pokoju balistycznego wzięła kilka świec, a następnie, powoli udała się do głównej części laboratorium. Zawsze trzymała kilka świec w szufladzie biurka – tak na wszelki wypadek i po zapaleniu ich udała się na poszukiwanie telefonu komórkowego. Znajdując go pod papierami niezwłocznie wybrała numer Zivy. Jej przyjaciółka odebrała za drugim sygnałem.
- Tak, Abby – zapytała czując na sobie spojrzenie Gibbsa.
- Czy możesz do mnie zejść? Proszę.
- Jane, że tak. Będę za minutę – powiedziała i się rozłączyła.
Jethro zmarszczył brwi patrzą na dziewczynę. Jego agentka wzruszyła ramionami nie mając zielonego pojęcia, dlaczego Abby chce się z nią widzieć.