Płaszcz, cz.2/3
– A poo coo wiedzieć? – odburknął ochrypłym głosem, lekko jąkając się, jeden z trójki siedzących. Wyglądał na przewodzącego w tej grupce.
– Mam tam sprawę. Umówiony jestem, czekają na mnie.
Janek wolał nie wtajemniczać osiłków w cel swojej podróży. Chciał tylko uzyskać informację i jak najszybciej zniknąć im z oczu. Po latach pobytu w partyzantce i na froncie podświadomie wyczuwał, że sytuacja, w której się znalazł, mogła szybko potoczyć się w niepożądanym kierunku. Pistoletu służbowego niestety nie wziął – okolica była uważana za spokojną, od dłuższego czasu nie zdarzały się tu napady.
– A niee. Oona jest dalej. Tu Łapalice – odburknął ponownie miejscowy. Cała ich trójka wyraźnie była już mocno wstawiona, na co wskazywała też ledwie resztka bimbru w trzymanej przez jednego z nich litrowej butelce.
– W którym to kierunku? – Janek jak najszybciej chciał zakończyć rozmowę.
– Aa, to tam trzeba, prosto. Zee trzy kilometry będzie.