Pierwsze podejście - Rozdział drugi
Szukam nerwowo czarnego notatnika. Jest mi potrzebny jak nikt i nic innego. Muszę się dostać do biura, a w nim mam zapisany pin, aby wyłączyć alarm. Wysypuję całą zawartość torby na beton. Wzdycham z ulgą, kiedy tylko zauważam czarny przedmiot leżący tuż obok mojej ulubionej szminki i teczki z ważnymi dokumentami. Sprzątam swój bałagan i mam zamiar otworzyć drzwi. Dotykam miejsca torby, gdzie powinna się znajdować mała kieszonka, w której zawsze trzymam klucze. Dziwię się. Spoglądam uważnie i dochodzę do bardzo ważnego wniosku. Przez to, że zamierzałam wyjść na noc, zmieniłam moją codzienną torbę do pracy, na nieco większą i nie przepakowałam kluczy. Opieram głowę o drzwi biura i zastanawiam się, co mam dalej robić. Jest trzecia w nocy i nie mam już na nic siły.
Chciałabym znaleźć się gdzieś, gdzie będzie spokój i cisza. Tak, teraz też mam ciszę i spokój. Ale brakuje mi wygody, możliwości odpoczynku od tego, co się wydarzyło przez te pare godzin. Potrzebny mi sen.
Siadam opierając się o zimną ścianę budynku. Chowam twarz w dłoniach mając nadzieję, że jak tylko zmienię pozycję, to znajdę się w swoim własnym domu i będę siedziała w kuchni i czekała na kawę, którą zaparza mój mąż. Albo chciałabym się obudzić w pięknym kolorowym miejscu. Gdzieś, gdzie nikt nie powie mi nic, co mogłoby mnie zranić, gdzieś, gdzie będzie panowało wszelkie ciepło dusz. W takim środowisku mogłabym się czuć bezpiecznie.
Ale niestety… otworzywszy oczy dostrzegam zamknięte drzwi, deszcz i noc. Jest ciemno. Boję się.