OGRODNICZKA.CHipsy
Wejście do sklepu Ogrodniczki z Kniaziem odbyło się ceremonialnie. Nie było tylko kadzidła i baldachimu, oraz tutejszej orkiestry dętej z werblami , ale Panna jakoś sobie z tym poradziła. Automatyczne drzwi powitały parę z wdziękiem. Po przekroczeniu progu Ogrodniczka rozglądała się po całym terytorium jak samica alfa w taki sposób by wszyscy zakupowicze zwrócili na nią uwagę. Spryskana była perfumami , które kiedyś od kogoś dostała , ale już nie pamiętała od kogo. Zapach powalał klientów i żywe ryby w zbiorniku na stoisku rybnym które od razu padały na plecy . A sery pleśniowe od razu przyspieszały fermentację bakteryjną. Ostentacyjnie i z należytą godnością ruszyli w półki . Rytmicznie stukając obcasem przemierzała halę. Dźwięk pantofelków był jedynym jaki rozbrzmiewał w pomieszczeniu oprócz klawiszy kasy fiskalnej, która także za chwilę zamilkła . Kasjerki zamarły z czytnikiem kart w dłoni. Nawet ochrona skierowała w zapleczu kamery na tak znakomitą parę. Ileż w tym radości było , towary same zapraszały do wzięcia . Kniaź jak przystało na dobrze wychowanego Panicza wziął jezdny wózek i pchał przed sobą . Ogrodniczka udawała ,że nie zauważa wzroku innych osób , uśmiechała się i zasuwała obok Królewicza w kierunku półek z Chipsami. Wybór nie była łatwy. Podobnie jak ilość jaka zapewniła by cudowny wieczór we dwoje przepraszam we troje - z planszowym Chińczykiem. Czy wybrać z papryką ? , czy solone? , a może cebulkowe , marchwiowe , pietruszkowe? To był dopiero dylemat.
Wiedziała ,że kandydat nie przepada za pierogami , ale jakie chipsy dadzą mu satysfakcję? Postanowiła wziąć neutralne w smaku i nie duże . Upychanie całej jamy ustnej jedną chipsą nie wyglądało by estetycznie , po za tym mógłby się zakrztusić bidulek wypowiadając choćby słowo „no”. Brała tez pod uwagę, już nie młody zgryz kandydata .Generalnie mogła by pójść na takie krztuszenie wtedy z cała pewnością udzieliła by mu pierwszej pomocy.
Padło na lekko solone z domieszką słodkiej marcheweczki. Zapakowała do koszyka kilka paczek. W końcu wieczór jest długi……….a i wstępna rozmowa i gra może potrwać. Co do popitki – tu nie miała problemu. Zapomniała wyrzucić herbatę z Tybetu , która posiadała , nie pamiętając nawet skąd. , więc zrobi mu rozkoszny , afrodyzjakowi napój.
Czas wracać. Kierunek kasa. Powoli udawali się korytarzykiem między półkami w kierunku miejsca płatności .. Królewicz wyciągnął nabity portfel kasą, zarobioną w dość tajemniczy sposób i w tajemniczych okolicznościach. Ale nie zamierzał płacić gotówką. Gotówka to tylko zamierzony efekt choćby była skserowana . Wyciągnął złotą , a co tam platynową ,bezpinową kartę i podał kasjerce , która aż się trzęsąc z wrażenia , drżącymi dłońmi ujęła plastikowy przedmiot jak największą świętość. Uniosła jak monstrancje do góry i pokazała wszystkim innym kasjerką i kupującym . Karta była nieco zadrapana i platynka odpadała, prawdopodobnie farba nie była najlepszej jakości. Ale Kasjerka nie zauważyła tego drobnego faktu. Przez sklep przeszedł szmer - O Jezu . Koszt zakupu nie przekraczał w przeliczeniu na złotówki 10 . Szaleństwo. Prezes Narodowego Banku Królestwa tyle nie wydaje w ciągu miesiąca bajkowe czasu.