Pięć minut

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Rozumiem. Ubyło mnie… Ciekawe jak to zmierzyłaś? A może, wręcz przeciwnie? Właśnie przez to, że czegoś mi przybyło, poczułaś się zagrożona? Bo mnie nie rozumiesz. Dla ciebie, ta przestrzeń we mnie stała się obca, i traktujesz ją jak wroga. A wystarczy ją tylko zaakceptować. Bez potrzeby rozumienia.

- Nie pij już… Twoim wrogiem jest wódka. To, co mówisz, to mydlana, a raczej wódczana filozofia.

- A jednak nie rozumiesz.

- To mi wyjaśnij.

- To nie takie łatwe. Ty traktujesz sprawy zbyt prosto. Bardzo pragmatycznie. Tak się traktuje ludzi, instrumentalnie. Nawet nie ma potrzeby wysilać się, by ich zrozumieć. A jak stanowią balast, i rachunek wychodzi ujemny, to się z nich rezygnuje. Dlatego tak łatwo porównałaś mnie do zużytego sprzętu, który można wystawić na śmietnik.

- Moje porównanie było niezręczne. Ale chciałam ci uświadomić jak wyglądasz. Żebyś zrozumiał, że bezczynność cię zabija. A ty próbujesz do moich słów dopisać inne znaczenie. I tylko dlatego, bo nie chcesz się przyznać, nawet przed sobą, do nudy, która cię zabija; do tego, że już dawno powinieneś zająć się czymś pożytecznym. Wolisz jednak tkwić w oparach niezrozumienia i udawać wielką wrażliwość. A tak naprawdę, najważniejsza jest wóda. To źródełko, z którego nie możesz zrezygnować, bo tylko ono się dla ciebie liczy. Jesteś słabym człowiekiem. Zupełnie kimś innym, kogo znałam.

Jakże mądrze mówiła. Ziewnąłem szeroko i przeciągnąłem się w ramionach. W głowie coś mi huczało. Czułem pustkę. Jej słowa lepiły się obrzydliwie, pokrywały mnie jakąś mazią. Poczułem mdłości, i odczułem potrzebę ruchu. Musiałem wstać, odejść, zostawić ją samą. To był dobry pretekst, by udać się do baru.

Mijając stoliki czułem się podle. Ta zasuszona śliwka znowu mi dokopała… Przynajmniej przepiję jej pieniądze… Co za życie.

Przy barze, tradycyjnie coś wypiłem. Wracałem ze szklanką z sokiem pomarańczowym i z ukrytą w nim setką wódki.

Usiadłem ciężko. Wszędzie snuł się dym tytoniowy, a na ścianach wirowało kolorowe światło padające z kręcących się pod sufitem kolorowych kul. W moim żołądku coś się działo… Wstałem szybko i udałem się do ubikacji. Zdążyłem. Zwymiotowałem do muszli klozetowej, a potem jeszcze raz poprawiłem, włożywszy palce do ust. Poczułem ulgę. I zmęczenie.

Podszedłem do lustra i zajrzałem w głąb. Oddychałem ciężko. Odwróciłem wzrok. Powoli wracał równy oddech. Odczekałem jeszcze chwilę, i wyszedłem.

Przy stoliku nie patrzyłem na żonę, ale czułem jej wzrok na sobie. Pewnie patrzyła z pogardą. Bo jakże?

- Źle się czujesz? – jednak musiała zapytać.

- Ależ skąd!

- Jesteś blady.

- Wydaje ci się.

- Może wyjdziemy?

- Już niedługo.

Podniosłem szklankę z drinkiem i wypiłem duży łyk. Czekałem na reakcję. Najważniejsze, to zmusić żołądek do przyjęcia alkoholu. Wszystko miałem pod kontrolą.

Żona patrzyła przed siebie, jakby o czymś myślała. Ale o niczym nie myślała. Paliła papierosa i patrzyła w jakiś punkt przestrzeni, a ja się czułem tak, jakby patrzyła przeze mnie. I zupełnie mnie nie widziała. Znowu poczułem ochotę, by się upić. Ale byłby to pusty gest, który nawet we mnie wzbudzał wstręt.

A jednak. Ten łyk alkoholu rozszedł się we mnie ciepłem bez większych turbulencji. Dlatego wypiłem drugi. Kto wie… może będzie mnie stać na nową kolejkę?

- Widzę, że już ci przeszło – stwierdziła z ironią.

- O czym mówisz?

- Twój uśmiech…

- Bo widzisz… coś sobie przypomniałem. Coś bardzo przyjemnego – mówiłem, zastanawiając się, jak z tego wybrnę. Ale taka rozmowa zawsze mnie bawiła.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38