Pięć minut
- Więc alkohol?
- Szukałaś czegoś innego?
- A powinnam? A może wreszcie przyznasz, że nie powinniśmy tu być?
- Masz rację. Cieszysz się?
- Ja tylko martwię się o ciebie.
- Więc i ja mam się martwić?
- Sam wiesz.
- Nie wiem tylko, czy ty wiesz czym ja się martwię. Może obchodzą mnie zupełnie inne sprawy? Chociażby to, czy kiedyś wszechświat skurczy się do rozmiaru główki od szpilki? Może nasz świat wkracza właśnie w moment krytyczny?
- I to cię martwi? Odstawisz kieliszek i przestanie cię dręczyć wizja końca świata.
- Zawsze w ciebie wierzyłem. Potrafisz rozwiązywać problemy.
- Twoich problemów chyba nie rozwiążę. Potrzebny ci psychiatra.
- Tak daleko zaszliśmy?
- To ty daleko zaszedłeś.
- Chyba nie oddasz mnie do domu wariatów?
- Idiota.
- Przestraszyłaś się?
- Nie wciągaj mnie w swoje pijackie gierki.
- Przestraszyłaś się… Moja żona uświadomiła sobie, że dom wariatów by mi pomógł. Ale, jak myślisz? Czy to by rozwiązało twój problem? Ja w wariatkowie, a ty… wreszcie wolna? Ciekawe tylko, czy masz jeszcze skrzydła, by latać.
- Nigdy nie potrafiłeś normalnie rozmawiać.
- A ja się dziwię, że marnujesz swój talent. Z twoją przenikliwością powinnaś pomyśleć o karierze polityka.
- Wciąż kpisz, a ja myślę tylko o tobie. O moim mężu, który nie potrafi ze mną rozmawiać. Ty naprawdę zatraciłeś naturalną potrzebę bycia z drugą osobą.
- Tą drugą osobą ty jesteś?
- A ciebie to dziwi?
- Nie jestem zdziwiony. W końcu jesteś moją żoną.
- Ale o tym zapominasz.
- Mówisz o jakimś obowiązku?
- Traktujesz mnie jak kogoś, na kogo jest się skazanym. To twój obowiązek? Być ze mną?
- A co z twoim obowiązkiem?
- Więc nie zaprzeczasz? To twój obowiązek? Pewnie przykry?
- Jesteś moją żoną.
- Do ciebie nic nie dociera.
- Ależ dociera. Tylko dlaczego zrobiłaś się taka dociekliwa? Co cię ugryzło?
- Ugryzło? Tak to rozumiesz?
- Co jest złego w tym słowie? Nagle chcesz się czegoś dowiedzieć. Ale sam żal, to za mało, by z nim rozmawiać.
- Tak? Oczekujesz konkretnych pytań? Taki z ciebie ścisły umysł? Potrzebujesz równań i definicji? W takim języku chcesz rozmawiać?
- Nie przesadzaj. Aż taki jajogłowy to ja nie jestem. Nie jestem też aż taki zaborczy.
- Jesteś zaborczy. Tylko o tym nie wiesz. Albo udajesz.
- Oboje jesteśmy egoistami. Tylko, że ty nie dostrzegasz tego. Ty starasz się tylko wskazać mi słuszną drogę. Zrobiłaś z tego swoje posłannictwo, i dobrze ci z tym. Bo lubisz cierpieć. Cierpienie jest dla ciebie ważne, jak i pilnowanie mnie, bym nie zszedł z właściwej drogi.
- Same złote przemyślenia… Ty naprawdę nie wiesz czego ja chcę?
- Chcesz iść swoją drogą. Twój problem polega na tym, że uważasz tę drogę za moją.
- Jesteśmy razem. O czym ty mówisz?
- O sobie.
- A nie możesz mówić jaśniej?
- Przecież tobie na tym nie zależy.
- Tak uważasz?
- Tak mi się wydaje… No, pomyśl. Rozmawiamy, a za diabła nie możemy się porozumieć. Pewnie uważasz, że to moja wina?
- Tak. Twoja.
- No właśnie…
- Chcesz powiedzieć, że nie wiem o czym mówisz?
- Chyba nie wiesz.
- Dobrze wiem. Nie jesteś aż taki zagadkowy.
- Nasz problem polega na tym, że myślimy o czym innym. I tak się mijamy.
- Tak? Mijamy się? To jak my żyjemy?
- Po bożemu. Ale ty zapomniałaś o czymś ważnym. I ty i ja nie jesteśmy niewolnikami. Przecież w każdym z nas jest coś, co chce być wolne.
- … Chcesz się rozwieść?
- Daj spokój!