PERŁY BABCI KLEMENTYNY
Następnego dnia, matka oznajmiła, że wybiera się do sklepu.
- Powinnam wrócić za godzinę. Kupić wam coś?
Patryk zażyczył sobie chipsów i gazety sportowej. Jego siostra tylko wzruszyła ramionami i powiedziała, że niczego nie potrzebuje. Jedyne, czego teraz pragnęła, to wrócić się do ich mieszkania w Warszawie. Niestety, od czasu przyjazdu do domu Klementyny nie minął nawet tydzień.
- Co za nuda! - stwierdził Patryk, gdy za matką zamknęły się drzwi. Obrócił się wózkiem wokół własnej osi, jakby szukał jakiegoś interesującego zajęcia.
- Przecież zabrałeś w podróż książkę o piratach. - przypomniała mu siostra.
- Ale już ją przeczytałem. - westchnął ze znużeniem.
Marta z zastanowieniem potarła czoło. Przypomniała sobie, że ma w sypialni całe regały z książkami. Chłopak powinien się ucieszyć.
- W pokoju na piętrze jest mnóstwo powieści. Może ci jakąś przyniosę? - zaproponowała.
Patryk od razu się ożywił. Od dziecka pochłaniał książki. Być może były jego oknem na świat? Gdy czytał, nie ograniczał go wózek. Mógł wcielić się w pirata, słynnego detektywa albo rajdowca, nie zważając na paraliż nóg.
- Pewnie! Wybierz książkę przygodową! - powiedział z entuzjazmem.
Marta wspięła się po schodach i weszła do sypialni. Trzy regały książek! I jak tu wybrać odpowiednią? Z namysłem przesunęła wzrokiem po tytułach. Kryminał, romans, atlas przyrodniczy... Odpada! Nie mogła wyobrazić sobie brata, czytającego o miłości panienki z osiemnastego weku. W końcu znalazła na półce powieść o muszkieterach. Powinna spodobać się Patrykowi, pomyślała. Sięgnęła po nią ręką... i wtedy zobaczyła coś jeszcze.
W głębi regału upchnięte było podłużne, eleganckie, czerwone pudełko. Zaskoczona wzięło go do ręki.
- Co to... - wyszeptała zdziwiona.
W środku były perły.
Z zachwytem wpatrywała się w naszyjnik. Podziwiała ich kunszt i piękno. Uwodziły srebrnym blaskiem. W dotyku był zimne i aksamitne. Nigdy nie widziała takiej biżuterii. Mama nosiła tylko na szyi złoty łańcuszek.
Przez chwilę zastanawiała się, co zrobić. Wiedziała, że powinna pokazać perły mamie. Jednak coś głęboko w niej, zdawało się szeptać:
Włóż je do kieszeni...
Marta przeczuwała, że źle czyni, ale postanowiła na razie nikomu nie mówić o znalezisku. Nie potrafiła wytłumaczyć swojego zachowania...
Odłożyła pudełko na półkę, a perły schowała do kieszeni.
Źle spała tej nocy.
Budziła się co chwilę i spoglądała za zegarek. Postanowiła zejść do kuchni, po szklankę wody, bo zaschło jej w gardle. W domu panowała ciemność. Ostrożnie stąpała po schodach, aby nie zbudzić domowników. Z salonu dobiegało głośne chrapanie śpiącego Patryka.
Gdy zeszła do holu, usłyszała dziwny odgłos z kuchni przypominający pukanie. Cichutko, na palcach podeszła do progu. W pokrytym mrokiem pomieszczeniu poruszał się ciemny kształt. I to kształt całkiem rzeczywisty, wyglądający na sylwetkę mężczyzny.
Złodziej!
Poczuła, że zamiera w niej serce! Intruz zachowywał się niespotykanie. Delikatnie pukał młotkiem ścianę w kuchni, potem przystawiał do niej ucho. Wystraszona dziewczynka sięgnęła ręką do włącznika światła.
PSTYK!
Zajarzyła się żarówka.
- Pan Bonifacy? - powiedziała zszokowana. Tego się nie spodziewała. - Co pan tu wyrabia?
Staruszek wyglądał jak dziecko przyłapane na robieniu czegoś zakazanego. Młotek błyskawicznie ukrył za siebie. Przełknął ślinę i rozbieganymi oczami omiótł pomieszczenie.
- Eee... ja? - zapytał, żeby zyskać na czasie. - Chciałem... pomóc wam w remoncie.
Marta pomyślała, że ten człowiek kłamie mało przekonująco.
- O drugiej w nocy? - powiedziała z ironią dziewczynka.
Wzruszył ramionami, starając się przybrać niefrasobliwą minę.
- To miała być niespodzianka! - odpowiedział z bladym uśmiechem.
Marta powoli pokręciła z powątpiewaniem głową. Tutaj działo się coś dziwnego. Nie uwierzyła w żadne słowo mężczyzny. Po co pukał w ściany? Czego szukał w tej starej ruderze?
- Chyba muszę obudzić mamę. - stwierdziła, przyglądając mu się podejrzliwie.
Bonifacy gwałtownie się wzdrygnął. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i potarł nią czoło.
- Ależ to niepotrzebnie! Skoro niespodzianka się nie powiodła, to już sobie idę...
To powiedziawszy, kiwnął Marcie głową i pędem rzucił się do drzwi.