PERŁY BABCI KLEMENTYNY
Pierwsze, co zobaczyli po wejściu do środka - to ogromny bałagan. Obszerny hol, pokryty sosnową boazerią, zdawał się rozgałęziać w cztery strony. Misternie wykonane, dębowe schody - tajemniczo skręcały się ku górze. Były też dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do salonu. Kolejna para, pojedynczych drzwi po prawej stronie pozostawała zamknięta, więc trudno było zobaczyć dokąd prowadzą.
Salon był zagracony, jakby poprzednia właścicielka tego domu chciała urządzić tu targ staroci. Było kilka sof i szafek ułożonych obok siebie, kilkadziesiąt krzeseł poukładanych jedno na drugim, stary gramofon i fortepian, dwa radia, masa obrazów ustawionych w kącie i szafy zapełnione porcelaną.
- Życia nam nie starczy, żeby tutaj posprzątać. - stwierdziła zniechęcona Marta.
- W tym nieładzie jest jakiś artystyczny nieład. - powiedziała matka, błyszczącymi oczami przyglądając się wnętrzu. - Widziałaś te piękne, drewniane schody? Stolarz, które jej zrobił musiał być utalentowanym artystą...
- Jak ja mam bałagan w pokoju, to nie mówisz, że to artystyczny nieład! - zaśmiała się jej córka. - Spójrz na podłogę. Na ziemi jest chyba metr kurzu.
Dziewczynka wskazała na ślady, które zrobiły na brudnych panelach buty kobiet i kółka od wózka Patryka.
Matka obdarzyła rodzeństwo okrutnym spojrzeniem.
- To najwyższy czas, żebyśmy wzięli się za sprzątanie. - zakomunikowała bezlitośnie.
- O nieee! - krzyknęli znów jednocześnie.
Spełniły się najczarniejsze przewidywania Marty. Wyglądało na to, że spędzą następne dwa tygodnie na sprzątaniu i doprowadzeniu domu do stanu używalności. Nie miała złudzeń, że wyczyszczenie go na wysoki połysk kiedykolwiek się uda. Miał zbyt wiele zakamarków, zbyt wiele kurzu i za dużo bezwartościowych bibelotów.
- Co mam zrobić z tą figurką? - zapytał brat z nadąsaną miną. Nawet on stracił swój dotychczasowy optymizm. Jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków, nie miał taryfy ulgowej. Musisz nauczyć się wykonywać podstawowe obowiązki na tyle, ile to możliwe, powtarzała mu rodzicielka.
- Jeśli porządnie wyczyściłeś, ustaw ją w gablocie po prawej stronie. - poinstruowała go kobieta, wychylając głowę z kuchni.
Poznali w końcu rozkład pomieszczeń. Na parterze znajdowała się kuchnia, pomieszczenia gospodarcze łazienka i salon. Na górze - pięć sypialni i łazienka. Były jeszcze dwa pokoje na strychu.
- Patrykowi zrobimy posłanie na kanapie w salonie, a my będziemy spały w sypialniach na piętrze. - powiedziała mama, gdy wieczorem siedzieli przy kuchennym stole i jedli kolację.
Dziewczynka długo nie mogła zasnąć. Choć była zmęczona wielogodzinną jazdą samochodem i późniejszym sprzątaniem, sen nie chciał nadejść. Wierciła się w pościeli z boku na bok, słuchając, jak krople deszczu uderzają synchronicznie o parapet.
Sypialnia była niewielka i zapełniona regałami z książkami. Były to stare powieści, o pożółkły stronicach i wytartych grzbietach. Zanim położyła sę do łóżka, przejrzała kilka z nich, ale tytuły nic jej nie mówiły.
SKRZYP!
Poderwała się na łokcie. Była przekonana, że usłyszała jakiś dźwięk. Serce zaczęło jej mocniej bić.
SKRZYP!
Odgłos się powtórzył. Wydawał się dochodzić z sufitu. Prawdopodobnie ze strychu. Spokojnie, pocieszyła się w duchu. Stare domy czasami trzeszczą.
Drżącą ręką sięgnęła po słuchawki, które położyła na nocnym stoliku. Miała zamiar przed zaśnięciem posłuchać muzyki jej ulubionego zespołu. Może to pomoże mi się zrelaksować, pomyslała.
Zanim zdążyła założyć je na uszy, rozległo się drapanie w okno.
- Aaaa! - krzyknęła przerażona i aż podskoczyła na łóżku.
Na parapecie siedział wpatrzony w nią czarny kot. Ten sam, którego spotkała dziś po południu.
- Sio! Sio! Wynocha! - starała się go przepędzić.
Ale on albo nie słyszał przez szybę, albo umyślnie ignorował jej rozkaz.
- Sio! - ponowiła próbę.
Intruz nadal wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Nie miała pojęcia, jakim sposobem dostał się na parapet na drugie piętro.
Pokonana, odwróciła się plecami do okna.
Zasypiając czuła, że wpatrują się w nią ślepia kota.