Para rękawiczek część 2 - 29 czerwca
Teraz zamiast kelnerowania i sprzątania w tym domu, pracowała w kuchni. Tu żaden z jego gości nie musiał jej oglądać. Bo jej wygląd nie był teraz idealny i nie dało się tego zamaskować nawet kosmetykmi. Jej obowiązki przejęła Natalia. Żałowała tylko, że teraz pierwszy delikwent, któremu zachce się interesów z tym gnojkiem, podpisze uwowę, zapłaci kupę forsy i zostanie z niczym. Natalia nie ma tyle odwagi, żeby robić jak ona. Nie chce być pobita.
Iwona też nigdy nie chciała. Nie pozwalało jej tylko sumienie. Całe życie rodzice jej mówili, żeby była uczciwa we wszystkim. Interesy z tym zgredem takie nie były. Nie mogła pozwolić, żeby przez jego wzbogadzenie się cierpiał niewinny człowiek. Dlatego odstawiała te numery. Ludzie przeważnie dochodzili wtedy do wniosku, że z człowiekiem, który ma tak rąbniętą służącą nie warto nic robić. Pakowali manatki i wyjeżdżali.
Iwona westchnęła. Tęskniła. Za domem, za rodzicami, za Dawidem, Rubenem, Olą, Agatą i całą resztą ludzi, których znała. Nawet za swoją szefową, której czasami nie znosiła. Ale tylko czasami. Jak była w dobrym humorze, to była OK. Do oczu znowu napłynęły jej łzy. Już ich nie wycierałą. Pozwoliła, żeby płynęły jedna za drugą. Kiedy ten koszmar się skończy? Nie chce pracować niewolniczo do końca życia. Chce wrócić do domu.
Wciąż miała w głowie obraz tego wieczoru, kiedy szła na dworzec. Na ulicy nie było żywego ducha. A może jednak? Może ktoś widział, jak wciągnięto ją do bramy? Czy powiedział o tym rodzicom, policji? Na pewno jej szukali. Czy szukają nadal? Czy może doszli do wniosku, że już dawno nie żyje?
Iwona zaszlochała. Wyobraziła sobie mamę, jak zrozpaczona płacze dniami i nocami. A tata? Jak on to znosi? A Dawid? Ruben? Jak zareagowały Agata z Olą na wieść, że zniknęła?
Eric? Pewnie już o niej zapomniał. Po powrocie z Anglii kilka razy ze sobą pisali, a potem przestali. Wiedziała, że tak będzie. Znajomości na odległość nie trzymają się długo. Co dopiero związki. Dobrze, że się nie zgodziła. Przynajmniej nie czuje zawodu.
Podniosła głowę i wytarła oczy. Była cała mokra. Będzie musiała wziąć gorącą kąpiel, żeby się nie rozchorować, mimo że miała na to wielką ochotę. W piętrowym domu na przeciwko zobaczyła światła. „Kolejna ofiara”, pomyślała. Był to ala hotel dla gości zgreda. Z samoobsługą. W oknach dostrzegła przesuwające się cienie. „Czyżby było ich więcej?”.
W jednym oknie, dokładnie na wprost niej, cień się nie przesuwał. Pomyślała, że to pewnie jakaś szafa, ale przyjrzała się uważniej.
Zobaczyła zarys głowy, tułowia, rąk i nóg. Ten ktoś się na nią patrzył! Iwona zerwała się ze stołu. Ten ktoś otworzył drzwi i wyszedł na swój balkon. Iwona jak oszalała cofnęła się pod zadaszenie. „Nie może mnie zobaczyć!”. Wyszukała dłonią klamki, stając tyłem do drzwi, i szybko weszła do pokoju. Szybę zasłoniła firanką.
Stała jeszcze chwilę przy drzwiach i pustym wzrokiem patrzyła w dal. W końcu uświadomiła sobie, że cała woda z niej spływa na panele. Pociagnęła nosem. Przetarła twarz ręką i przeczesała włosy.
„Prysznic”. Tylko to w tej chwili przyszło jej do głowy.