Pan Szalony

Autor: Insa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0


- Hahahah, ty naprawdę jesteś szalony! - jakiś chłopaka poklepał mnie po ramieniu na szkolnym korytarzu (dzień po incydencie).

 - Żeby tak się dać Grubemu! Często robisz takie rzeczy? A tak właściwie, to co czytasz?

- Bardzo fajną książkę, a co Gruby mówił? - irytujące, nawet go nie znam. Znajomy Wojtusia?

- Coś tam, że cię gonił, ty wlazłeś na jakiś mur, spadłeś z niego i zwijałeś się z bólu. O żal! - w tym momencie wyrwał mi lekturę z dłoni. - To książka o wierzeniach starożytnych i nieistniejących stworach!? Ktoś czyta takie bzdury?! A w garnek złota na końcu tęczy też wierzysz? Jaki żal.

- Oddaj mi, to pożyczone -  nawet się zdziwiłem, kiedy oddał mi książkę w normalny sposób.

- A ty jesteś przyjacielem tego-jak-mu-tam? - spytałem szukając strony, na której skończyłem.

- Nie, a tak w ogóle to jestem Michał, mogę do ciebie mówić po ksywie?

- Ksywie? - podniosłem na niego zdziwiony wzrok – nie przypominam sobie, żebym jakąś miał.

- Serio? Jak ktoś o tobie rozmawia, to nazywa cię Panem Szalonym, ale po angielsku brzmi lepiej: Mister Crazy. Wiesz, z kąt to mogło się wziąć?

- Może od nazwiska albo od mojego zachowania.- Teraz to wydajesz się bardzo spokojny – mruknął. Mówiąc to wydał mi się... rozczarowany? - A twoje nazwisko?

- Jak czytam, jestem śpiący albo się skupiam, to jestem spokojny. A moje nazwisko to Szalonewski.

- Aaa, spoko. To na pewno od nazwiska. Nigdy takiego nie słyszałem. A miałem zapytać, chłopacy pytali, czy z nami wychodzisz po lekcjach. Mają jakieś petardy, czy co coś innego co wybucha i chcą tym rzucać do celu.

- No spoko, mogę pójść. Gdzie się spotykacie? - wstałem. Zadzwonił dzwonek na lekcje.

- No mówiłem, że po lekcjach. A oto... To przed szkołą. - rozeszliśmy się w swoje strony.

Tak właściwie, to nie chce mi się iść tam z nimi. Miałem na dzisiaj inne plany. Ale dawno nie wychodziłem ze znajomymi i pewnie za jakiś czas dojdą do wniosku, że jestem aspołeczny. Spojrzałem na zegarek. Za chwilę powinien być dzwonek. A właśnie! Wygrałem zakład i Mikołaj miał przez cały dzisiejszy i jutrzejszy dzień chodzić z ubraniami założonymi na lewą stronę. Muszę jeszcze szybko sprawdzić, czy się wywiązał. Zakład był dość głupi. Miałem przez sześć godzin siedzieć na drzewie. Ale lubię wygrywać, więc zniosłem tę nudę. No, czas iść. Dzwonku przybywaj!

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Insa
Użytkownik - Insa

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-09-28 00:08:36