Ostatni Martwiec
Podniósł głowę i stwierdził, że słońce już zaczyna wschodzić. Szybkim krokiem ruszył w kierunku przystanku tramwajowego. Wsiadł do pierwszego wagonu, który jechał w kierunku Centrum. Kierował się do schroniska dla bezdomnych na Woli.
Tramwaj był niemal pusty, nie licząc kilku zajętych miejsc. Usiadł na ostatnim siedzeniu i skrył twarz w dłoniach. Nienawidził się za sytuacje takie jak ta przed kilkoma minutami. Zwykle nie żywił się krwią bezdomnych i meneli. Od jakiegoś czasu sam był bezdomny i czuł do nich pewien rodzaj sympatii. Poza tym, bał się. Obawiał się tego, co płynie w ich krwi. Przecież nie wiedział, czy zaatakowana osoba nie ma jakiejś choroby, która może go zabić. Stracił już jednego towarzysza z tego powodu. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że ludzkie choroby mogą być również groźne dla jego rasy. Dowiedział się o tym, kiedy jego towarzysz zaatakował w głodzie pewną kobietę.
Przed dziesięcioma laty Knychała, jeden z trzech ostatnich wampirów, zaatakował w ciemnej alejce kobietę, prostytutkę. Działał zupełnie instynktownie. Musiał się pożywić, głodował kilka dni, był całkowicie zezwierzęcony. Kobieta szła ciemnym zaułkiem, zupełnie sama, zapewne chciała szybciej dojść do miejsce gdzie mogła spotkać klientów. W tym samym miejscu znalazł się Knychała, szukający ofiary. Zanim zdążyła się obejrzeć, już była martwa. Po nabraniu sił i powrocie do stanu podobnego do człowieka, Knychała oderwał jej głowę i pozostawił między nogami. Wszystkie wampiry musiały tak robić jeżeli zaatakowały w głodzie. Przez to ofiary nie zmieniały się. Jedynie świadomie wybierani osobnicy dostawali dar.
Kiedy Knychała dotarł do kryjówki był strasznie słaby. Krew ewidentnie mu zaszkodziła. Kiedy ponownie stał sie głodny, nie odzyskał nadludzkich sił, a jedynie słabł z każdą chwilą. Marchwicki, drugi z towarzyszy, dowiedział się, że zabita przez Knychałę kobieta miała AIDS. Wtedy zrozumieli, że chora krew jest dla nich szkodliwa. Wszystkie zanieczyszczenia i infekcje wpływają na życie wampira. Oczywiście lekka uleczalna choroba nie ma większego znaczenia, krew jest jedynie mniej odżywcza i szybciej pojawia się głód.
Po kilku dniach cierpienia Knychały, towarzysze postanowili ukrócić jego męczarnie. Zaczekali do nocy i wynieśli go do lasu za miastem. Obaj byli głodni, specjalnie przegłodzili się, żeby mieć więcej sił na wypadek, gdyby ktoś ich zauważył i musieli szybko uciekać. Towarzyszyło im szczęście i podczas tej wyprawy wszystko poszło zgodnie z planem. Mieszkali wtedy pod Krakowem w starym opuszczonym domu. Zostawili ,wijącego się z bólu i krzyczącego, Knychałę przywiązanego oboma rękoma do drzewa. Chcieli mieć pewność, że słońce go spali. Wiedzieli, że wampir w tym stanie zginie w kilka minut. Zostawili go i wrócili do swojej kryjówki.
Drugi towarzysz, Marchwicki, zginął trzy miesiące później. Zaatakował kobietę na Błoniach. Zanim jeszcze zdążył się w nią wgryźć pojawił się jakiś facet z paralizatorem. Poraził wampira prądem i zostawił tak na pastwę losu. W jego przypadku również światło słoneczne dokończyło zadanie. W ten oto sposób Oblevega został sam – ostatni wampir w Polsce. Od tamtej pory nie chciał nikomu zaufać, opuścił kryjówkę i przeniósł się do Warszawy. Wiodąc życie bezdomnego, starał się pokonać swoją wampirze naturę. Kiedy czuł rządzę krwi, uciekał ze schroniska i ukrywał się. Podczas ucieczek starał się unikać miejsc, w których mógł kogokolwiek spotkać. Choć zdarzały się takie sytuacje jak ta nad ranem, kiedy niespodziewanie ktoś się zjawiał.