Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część XVIII
z problemu. Wszedł na schody prowadzące na drugie piętro. Gdy był już na ostatnim stopniu usłyszał dochodzące zza roku korytarza ożywione głosy, które bynajmniej nie pasowały do takiego budynku jakim jest klasztor. Myślał, że minie zbliżające się osoby tak jak minął wszystkie poprzednie, ale gdy usłyszał o czym rozmawiają zmienił swoje zamiary. Błyskawicznie wbiegł do pierwszego z brzegu pokoju i przymknął drzwi. Zostawił tylko małą szczelinę, żeby dobrze widzieć i słyszeć przechodzących. Dopiero po chwili intrygujące postacie wyłoniły się zza węgła. Było ich sześć ale z dzielącej ich odległości Samuel nie mógł rozpoznać czy były to kobiety czy mężczyźni. Dopiero po ich głosach zorientował się, że zbliżająca się grupka była mieszana. Jednakże bardziej zainteresowała go treść prowadzonej rozmowy. - Masz tremę, boisz się? - zapytał ktoś w habicie. - Nie. Chociaż wiem, że powinnam. Prawnik wyraźnie usłyszał głos kobiety ale jeszcze nie mógł zobaczyć kim ona jest. - To dla ciebie szczególny dzień. Jesteś nowa w zakonie. Samuel w mgnieniu oka skojarzył fakty. - Dzisiaj będziesz udzielać porad. I jeśli wszystko będzie bez zarzutu to jeszcze tej nocy... Mijali pokój, w którym ukrył się prawnik i Samuel przez chwilę widział twarz Agnes Mothman. - otrzymasz nagrodę od Wielkiego... Ostatniego wyrazu już nie dosłyszał bowiem zakonnicy zaczęli już schodzić po schodach ale domyślił się o jakiego Wielkiego chodziło. Tym razem jej nie otrzymasz, pomyślał. Bezszelestnie wyszedł z ukrycia i podążył za mnichami. Teraz musiał już tylko czekać na odpowiedni moment kiedy Lady M. zostanie na chwilę sama. - To tu. W tej komnacie będziesz dzisiaj przyjmować. Agnes rozejrzała się po dużym, umeblowanym pokoju. - Do dyspozycji masz stolik, Świętą Księgę i krzesło. W szafie są różne napoje i przekąski. I oczywiście łóżko. - Dopowiedział jeden z zakonników jakby sobie o nim nagle przypomniał. Jednakże Lady M. zobaczyła je jak tylko weszła do komnaty. - I pamiętaj, każdy wierny ma być zadowolony. - Uśmiechnął się lubieżnie. Samuel ukrył się we wnęce i przysłuchiwał rozmowie. - Wy też dostawaliście takie nagrody? - zapytała Agnes mając na myśli wcześniejszą rozmowę na korytarzu. Nie patrzyła ani na towarzyszące jej zakonnice ani na zakonników. - Służebnice zakonu owszem a służebnicy nieco inne. Lady M. wolała nie pytać jakie. Po chwili Agnes została sama w sali. Gdy była pewna, że towarzyszący jej zakonnicy opuścili pomieszczenie siadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Wokół niej panowała mrożąca krew w żyłach cisza. - John, gdzie jesteś? - zapytała bezgłośnie. Podejrzewała, że może być podsłuchiwana i podglądana. Udawała, że się modli. Można się przecież modlić po cichu, pomyślała. Nagle usłyszała kroki. Pomyślała, że to może John już po nią przyszedł. Podniosła głowę. W przytłumionym świetle nie dostrzegła jeszcze zbliżającej się do niej osoby ale wyraźnie słyszała jej płytki, urywany oddech. Lady M. nerwowo rozejrzała się dokoła. Wiedziała już, że to nie detektyw, chociaż nie widziała intruza - Mothman nigdy tak nie oddychał. Gdy Samuel wyszedł z ukrycia i zbliżał się do Agnes ta krzyknęła z przerażenia. Nawet w tak nikłym świetle w jakim stanął, bez trudu rozpoznała prawnika. - Cieszę się, że mnie poznajesz - zaśmiał się szyderczo. Lady M. sparaliżowana strachem nawet nie mogła się ruszyć. Zbliżał się do niej zdecydowanym, wolnym krokiem. Patrzył kobiecie prosto w oczy i upajał się jej strachem. Czuł niemal na swoim ciele drgawki przez nią przechodzące gdy patrzyła na jego zimną twarz, czarne rękawiczki i sztylet trzymany w ręce. Ocknęła się z marazmu gdy dzieliła ich już mniej niż połowa odległości. Zerwała się z łóżka ale napastnik okazał się o wiele szybszy. Błyskawicznie skoczył na Lady M. i razem upadli na łóżko. Samuel przygniótł ją swoim ciałem. Znów nie mogła się ruszyć ale tym razem z nieco innego powodu - prawnik na niej siedział i Agnes czuła jego męskość na wysokości swoich ud. Poczerwieniała na twarzy i nie mo