Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część XII
tórą wcześniej rozmawiał nim znalazł lady w ogrodzie. - Wychodzimy z domu. - oświadczyła Lady M. - Możliwe, że wrócimy dopiero na kolację. Do tego czasu ty jesteś panią tego domu. - A jeśli wróci Hrabia Cagliostro? - zapytała dziewczyna. - To ma cię słuchać. - Dobrze - odpowiedziała i zniknęła w głębi domu. - Nie boisz się, że to za duża odpowiedzialność dla tej dziewczyny? - zdziwił się detektyw gdy zostali sami i nikt nie mógł ich usłyszeć. - Poradzi sobie - odpowiedziała spokojnie Lady M. - To nasza córka. Mothman zatrzymał się w pół kroku. - Córka? - powtórzył z niedowierzaniem. To jakiś obłęd. Ile my mamy lat? Wiedział, że to niemożliwe, chyba, że znajdują się w innym wymiarze czasu. - Masz czterdzieści cztery lata kochanie, ja mam trzydzieści pięć. Klimat nam służy i wolno się starzejemy na twarzy. Mothman nic nie odpowiedział, ale postanowił zapamiętać usłyszane właśnie rewelacje i zapisać je w wolnej chwili w swoim notatniku. - Chodźmy już - zadecydował. Wyszli przed dom. Byli zgodni co do tego, że powinni jak najszybciej znaleźć się na cmentarzu. A najlepszym na to sposobem byłaby dorożka. John żałował, że nie ma w pobliżu pewnego młodego lekarza, który już dwa razy mu pomógł. Ale tym razem nie było w pobliżu żadnej dorożki. - Chyba nie mamy na co czekać. Szybciej będziemy pieszo. - Weźmiemy nasz powóz - sprzeciwiła się lady. - Poczekaj tu. Chciał coś powiedzieć ale kobieta pobiegła już w stronę budynków stojących przy domu. Odetchnął tylko zrezygnowany. Usłyszał rżenie koni i po chwili zza domu ukazała się piękna dorożka. Konie raźno galopowały pod batem woźnicy. Gdy zatrzymała się tuż przy nim, drzwiczki się otworzyły i detektyw wskoczył na siedzenie. Nie zdążył ich zamknąć gdy konie ruszyły z kopyta. - Mam złe przeczucie - myślał głośno. Mijali sklepy, butiki, banki i domostwa. Inne furmanki usuwały im się z drogi a mieszkańcy zatrzymywali się i przyglądali się zdziwieni pędzącej na łeb na szyję dorożce. - Dlaczego? - zapytała Lady M. - Nie wiem. Może to intuicja ale obawiam się, że przyjedziemy za późno. Poza tym zapomnieliśmy, że dzisiaj niedziela. Wskazał przez okno cmentarz, przy którym nagle wyrosły butiki z kwiatami i zniczami. Ludzie kręcili się we wszystkich kierunkach i nie było miejsca, żeby się nawet na chwilę zatrzymać dorożką. - Ciekawe dlaczego Strażnik wyznaczył dzisiejszy dzień. Dzisiaj musi stać się coś szczególnego. - Proszę zatrzymać się przy tej kamienicy po lewej - detektyw wskazał woźnicy wolne miejsce ręką, po czym spojrzał na Lady M. - Dlaczego tak myślisz? - W Przeklętej Dolinie nie ma przypadków. Dorożka zatrzymała się i John otworzył drzwiczki. - Zaraz się przekonamy - wysiadł pierwszy z dorożki i podał rękę kobiecie. Gdy szli, wszyscy w pośpiechu ustępowali im z drogi. Rozmowy milkły i John oraz trzymająca go pod rękę kobieta czuli na sobie palący wzrok zazdrości. Młode kobiety i przystojni mężczyźni ubrani w najpiękniejsze stroje obdarzali ich dwuznacznymi uśmiechami. Dzieci wskazywały ich palcami a ich rodzice i dziadkowie tylko patrzyli na nich w milczeniu. John nie wiedział jak się zachować a towarzysząca mu kobieta odpowiadała tylko delikatnymi uśmiechami na powitania. Detektyw postanowił robić to samo chociaż widział tych ludzi po raz pierwszy. - Nikt nie wierzył, że wrócisz. Miałam wielu adoratorów od czasu twojego wyjazdu. - powiedziała słodko i jakby tendencyjnie, na przekór gapiom zatrzymała się na chwilę i gdy detektyw zrobił to samo, niespodziewanie pocałowała go w usta. - Zakładam, że jednym z nich był i może nadal jeszcze jest Hrabia Cagliostro, prawda? - zapytał ale zbyła jego pytanie milczeniem. - Skoro jesteśmy małżeństwem i mamy razem dziecko, uważam, że lepiej byłoby gdyby hrabia opuścił nasz dom. Kobieta nie okazała swojego zdziwienia słysząc te słowa. - Porozmawiamy z nim po powrocie - powiedziała tylko. Mothman bez problemu odnalazł ścieżkę wcześniej wskazaną mu przez czworonożnego przewodnika. Przy grobie stało kilku Strażnik